Sensacja u progu WTA Finals. Mistrzyni Australian Open pogrążona w 72 minuty
Wielkimi krokami zbliża się turniej WTA Finals, co nie oznacza jednak, że w kobiecym tenisie nic się nie dzieje. Wręcz przeciwnie, równolegle trwa kilka mniej prestiżowych turniejów, w tym ten rangi WTA 250 w Hongkongu. To właśnie tam doszło do sensacji w meczu mistrzyni Australian Open, która niedawno sygnalizowała dobrą formę, bo dotarła do półfinału w Tokio. Tym razem w 72 minuty pożegnała się z marzeniami o dobrym wyniku.

Turniej WTA Finals, w którym osiem najlepszych tenisistek kończącego się sezonu powalczy o prestiżowy tytuł, rozpocznie się już 1 listopada w Rijadzie i potrwa przez tydzień. Na korcie zobaczymy m.in. Igę Świątek, która jest już w Arabii Saudyjskiej, gdzie odbyła trening z Amandą Anisimovą. Na pierwszy oficjalny mecz Polki poczekamy jeszcze kilka dni, co nie oznacza, że obecnie w kobiecym tenisie nic się nie dzieje.
Równolegle rozgrywane są ostatnie turnieje rangi WTA 250 - W Jiujiang, Madrasie i Hongkongu. Tam oglądamy kilka gwiazd - turniejowymi "1" we wspomnianych imprezach są kolejno Ann Li, Zeynep Sonmez i Belinda Bencic. Słabiej obsadzone zmagania dla wysoko notowanych zawodniczek są doskonałą okazją, by zwieńczyć sezon wywalczeniem trofeum. Wiadomo już, że takiej szansy nie wykorzysta mistrzyni Australian Open z 2020 roku.
Mowa o Sofii Kenin, która od pamiętnego wielkoszlemowego triumfu w Mebourne zagrała jeszcze w pięciu singlowych finałach, przegrywając aż cztery z nich, w tym z Igą Swiątek w 2020 roku w Roland Garros. Po raz ostatni notowana obecnie na 28. miejscu w rankingu WTA Amerykanka o trofeum zagrała w kwietniu bieżącego roku w Charleston, tam w dwóch setach pokonała ją Jessica Pegula.
WTA Hongkong. Sofia Kenin szybko odpadła z turnieju
Amerykanka później już tak nie błyszczała, od Roland Garros i zwycięstw nad Warwarą Graczewą i Wiktorią Azarenką długo czekała na to, by po raz kolejny wygrać dwa mecze w turnieju głównym. Stało się to dopiero niedawno w Tokio, tam Kenin pokonała Moyukę Uchijimę, Wakanę Sonobe i Jekaterinę Aleksandrową, a jej zwycięski marsz powstrzymała dopiero w półfinale Belinda Bencic.
Tenisistka, która w listopadzie skończy 27 lat, w Hongkongu była rozstawiona z "4" i znalazła się w tej samej połowie drabinki, co Bencic. A to oznaczało, że gdyby dotarła do półfinału, mogłaby zrewanżować się Szwajcarce za niedawną porażkę w Tokio. Taki scenariusz się jednak nie ziści, bo Kenin poniosła klęskę w meczu z 228. rakietą świata, czyli Himeno Sakatsume.
Japonka mecz wprawdzie rozpoczęła od utraty serwisu, ale przy pierwszej okazji odpowiedziała przełamaniem powrotnym. Wygrała też dwa kolejne gemy, prowadziła już 3:1. Wówczas Kenin zaczęła się rozkręcać, gładko wygrała gema serwisowego rywalki i wydawało się, że "wróciła do gry". Nic bardziej mylnego, Sakatsume ponownie doszła do głosu, a przy prowadzeniu 5:2 i serwisie Amerykanki wykorzystała czwartą piłkę setową.
Kenin podczas spotkania sygnalizowała problemy zdrowotne i korzystała z pomocy fizjoterapeuty. W drugiej partii ugrała zaledwie gema, po 72 minutach tablica wyników wskazała 6:2, 6:1 na korzyść Japonki, która tym samym dość nieoczekiwanie zameldowała się w drugiej rundzie, w której zagra z Suzan Lamens lub Eudice Chong.














