19-letni Martyn Pawelski, syn wybitnej reprezentantki Polski w piłce ręcznej Aleksandry Śniegoń-Pawelskiej, jest jedną z naszych nadziei na zaistnienie kiedyś w zawodowym tourze. Osiągał sukcesy w rywalizacji juniorskiej, dwa lata temu był przecież półfinalistą Rolanda Garrosa w singlu i deblu. Wkrótce zaczął też przebijać kolejne etapy wśród profesjonalistów, początkowo oczywiście w najniższych zawodach ITF. Taka już jest droga młodych graczy, rzadko kto od razu podąża drogą Carlosa Alcaraza. A Pawelski jeszcze w tym samym 2022 roku zdołał odnieść pierwszy duży sukces - triumfował w imprezie w egipskim Szarm el-Szejk. Zwycięstwo nad Hindusem Mukundem Sasikumarem też miało swoją wymowę, rywal był przecież o 800 miejsc wyżej w rankingu. Piąta szansa Martyna Pawelskiego, trzecia na Półwyspie Synaj. Coraz lepsza forma nastolatka Druga połowa poprzedniego roku nie była już jednak zbyt udana dla młodego tenisisty z Górnego Śląska, zmienił trenera, z nowymi siłami wszedł w ten sezon. Z niezłymi efektami, bo w brytyjskim Loughborough zagrał w finale, zresztą z niezwykłym jak na swoje możliwości rywalem, bo Kylem Edmundem. A to jeszcze kilka lat temu 14. gracz listy ATP. Później był półfinał w Egipcie, teraz wrócił na Półwysep Synaj, gdzie przecież wygrał dwa ze swoich czterech tytułów. Dziś miał szansę na piąty, znów w Szarm el-Szejk. Drogę do tego starcia Pawelski miał zaś mocno wyboistą. W turniejowej drabince znalazł się z szóstym numerem rozstawienia, już w ćwierćfinale spotkał głównego faworyta - Philipa Henninga. A gracz RPA wygrał tu dwa ostatnie turnieje, miał 13 wygranych spotkań z rzędu. Pawelski go jednak ograł 3:6, 6:4, 6:4. Jeszcze większy dramat towarzyszył jego potyczce o wejście do finału - z Rosjaninem Petrem Barem Biriukowem. Tu decydował tie-break w ostatnim secie, 19-latek wygrał go 7:2. Dziś emocji było jeszcze więcej. Emocjonujący finał, tie-break w decydującym secie. A w nim - gra na przewagi! O tytuł Pawelski rywalizował bowiem z rozstawionym z czwórką Gruzinem Sabą Purceladze, a to gracz, który ma "młotek" w ręce. W pierwszym secie posłał pięć asów, ale to Polak cieszył się z wygranej 6:3. W drugim Gruzin miał już tych asów osiem i... 100 procent wygranych punktów po pierwszym podaniu (14/14). Nie dał nastolatkowi choćby jednej okazji do breaka, piątego gema rozstrzygnął... czterema asami. Przełamał Pawelskiego na 5:3, za chwilę wyrównał stan meczu na 1:1. Tyle że w trzecim secie, decydującym o tytule, to Polakowi lepiej funkcjonował serwis, zwłaszcza pierwsze podanie. Obaj jednak skutecznie bronili swoich podań, aż wreszcie w dziesiątym gemie Pawelski uzyskał cztery szanse na przełamanie rywala. Zarazem - były to mistrzowskie punkty, na 6:4! Tyle że Gruzin się obronił, doszło do zaciętego tie-breaka, w którym swoje szanse mieli jeden i drugi. Pawelski wywalczył piątego meczbola, obejmując prowadzenie 7:6, ale serwis przejął rywal. Purceladze wyrównał, za chwilę 18. asem w meczu dał sobie kolejną szansę, na 8:7. Gdy zaś wkrótce uzyskał minibreaka (9:8), kolejną okazję już wykorzystał. I to on wygrał w Szarm el-Szejk główną nagrodę - 2160 dolarów oraz 15 punktów rankingowych. Turniej ITF M15 w Szarm el-Szejk, korty twarde. Finał singla Saba Purceladze (Gruzja, 4) - Martyn Pawelski (Polska, 6) 3:6, 6:3, 7:6 (8)