Novak Djoković w ostatnim czasie dał swoim kibicom wiele powodów do niepokoju. Po niezbyt udanym rozpoczęciu sezonu serbski tenisista postanowił po wielu latach współpracy zwolnić swojego trenera Gorana Ivanisevicia. Decyzję tę 24-krotny mistrz wielkoszlemowy podjął po odpadnięciu z turnieju w Indian Wells. Podczas imprezy z Monte Carlo korzystał on z rad Nenada Zimonjicia, byłego lidera rankingu deblistów. Kiedy jednak dziennikarze zapytali go, czy 47-latek zostanie jego nowym trenerem, Djoković zdecydował się na niespodziewane wyznanie. "Zastanawiam się, czy powinienem zatrudnić trenera. Naprawdę dobrze się bawiłem z Zimonjiciem. Rozmawiamy o kontynuacji. Zobaczymy, decyzję podejmę w późniejszym czasie. (...) Nie uważam jednak, że w ogóle nie potrzebuję trenera. Zawsze warto mieć dobry zespół, jestem jednak na takim etapie kariery, że mogę sobie pozwolić na brak trenera" - stwierdził. Zaledwie kilka tygodni później 36-letni lider rankingu ATP znów pokazał, jak nieprzewidywalny potrafi być. Za pośrednictwem mediów społecznościowych poinformował on bowiem o zwolnieniu trenera od przygotowania fizycznego, Marco Panichiniego. "Marco, za nami niesamowite lata współpracy. Zdobyliśmy szczyt, wygraliśmy tytuły, pobiliśmy rekordy. Ale przede najbardziej cieszą mnie zwykłe dni treningów w siłowni i poza nią. Niekończące się godziny carciofini i śmiechu, które sprawiały, że czułem się wyjątkowo zmotywowany, by przygotowywać się do osiągania sukcesów. Dziękuję za całą energię, wysiłek i czas, które zainwestowałeś, aby uczynić mnie jak najlepszym graczem i osobą" - przekazał wówczas na Instagramie. Po uszczupleniu sztabu szkoleniowego fani Novaka Djokovicia zaczęli obawiać się o jego dalszą karierę. Jak się okazało, ich obawy wcale nie były bezpodstawne. Już wszystko jasne ws. Świątek i Hurkacza. To mogą być złe wieści dla fanów Najgorszy występ Novaka Djokovicia w historii? Został wybuczany przez kibiców Novak Djoković po raz pierwszy od zwolnienia Gorana Ivanisevicia i Marco Panichiniego wystąpił na korcie podczas turnieju ATP 1000 w Rzymie. Jako zawodnik rozstawiony z numerem pierwszym Serb w pierwszej rundzie otrzymał wolny los. W kolejnym etapie turnieju zmierzył się on z Francuzem Corentinem Moutetem. Pojedynek ten zakończył się triumfem Djokovicia 6:3, 6:1. W 1/16 finału lider rankingu ATP nie miał tyle szczęścia. Po nieco ponad godzinie "walki" musiał on uznać wyższość Alejandro Tabilo z Chile, który pokonał światową "jedynkę" 6:2, 6:3. Na krótko po zakończeniu meczu na korcie centralnym rozległo się głośne buczenie. Co ciekawe, skierowane były one do Novaka Djokovicia, którego występ nie zadowolił kibiców. Ci liczyli bowiem na triumf zawodnika z Serbii. Niezadowoleni z występu Djokovicia byli także dziennikarze i eksperci. Jeden z nich nie miał zamiaru przebierać w słowach i mecz z Tabilo nazwał "jednym z najgorszych występów Djokovicia w historii". Piotr Sierzputowski ujawnia kulisy współpracy z Igą Świątek. "Byłem sceptycznie nastawiony"