Errani w tym momencie jest na 132. miejscu w światowym rankingu. Oczywiście z taką lokatą nie miałaby szans na występ w głównej drabince. Teraz była piąta rakieta klasyfikacji WTA dostała "dziką kartę" od organizatorów w Auckland. - Jesteśmy zadowoleni, że to jej możemy dać szansę występu. Są zawodniczki o których wiesz, że jeśli to im zaoferujesz "dziką kartę", to one dobrze z tego skorzystają - powiedział dyrektor turnieju Karl Budge. - Sara zawsze grała u nas w singlu i deblu. Już od jakiegoś czasu rozmawialiśmy z nią o możliwości przyznania karty. Kilka tygodni temu nie byłem pewny, czy będę mógł jej to zaproponować. Teraz to już jasne. Ona jest tak naprawdę zawodniczką z czołowej "20", a nawet dziesiątki światowego rankingu. Na pewno będzie trudną rywalką dla każdego. Jest bardzo solidną zawodniczką, co nieraz pokazywała w turniejach wielkoszlemowych. Oczywiście będzie nierozstawiona i nie chciałbym, aby już w pierwszej rundzie zmierzyła się z Caroline Wozniacki czy Agnieszką Radwańską – dodawał szef imprezy. Przypomnijmy, że Errani kilka miesięcy temu została zawieszona po tym, jak na początku roku w jej organizmie wykryto zabronioną substancję - letreozol. Kara została zredukowana do zaledwie dwóch miesięcy, bo uznano tłumaczenia tenisistki za wiarygodne. One wydają się jednak kuriozalne i żenujące. Niedozwolony lek miał się przez przypadek dostać do jedzenia, które gotowała mama tenisistki. Substancja jest stosowana przez rodzicielkę Errani po przebytym nowotworze płuc. Pigułka miała wpaść do tortellini, a potem do ciała zawodniczki. Włoszka wróciła na kort już w październiku i była w finale w Tianjin.