Mająca polskie korzenie zawodniczka mówiła swobodnie po polsku. "Mama pochodzi z Wrocławia. Bardzo się cieszyłam, że mogę tu zagrać. I tylko szkoda, że trwało to tak krótko" - stwierdziła. "Byłam wcześniej chora, to mnie trochę zahamowało. Kolejnym problemem były odwołane loty ze Stanów Zjednoczonych. W efekcie przyleciałam dopiero w niedzielę. Robiłam co mogłam - odpoczywałam, trenowałam i naprawdę bardzo chciałam dziś tu wygrać" - powiedziała Lisicki. Mimo porażki, chętnie rozmawiała i z uśmiechem pozowała do zdjęć. Przyznała, że zawsze ciężko się jej gra z "kwalifikantkami", bo one mają już za sobą kilka meczów. "Kort był w porządku, fajny turniej, tylko ja nie byłam "rozegrana". Zmiana czasu wpłynęła na kłopoty z koncentracją. Gdybym tu przejechała tydzień wcześniej, wypadłabym pewnie lepiej. I jeszcze trafiłam na zawodniczkę z kwalifikacji. Jest mi przykro" - podsumowała tenisistka. INTERIA.PL jest patronem medialnym turnieju BNP Paribas Katowice Open