Gdy w meczu Aryny Sabalenki z Paulą Badosą ta druga zaczęły odczuwać bóle mięśniowe, pod koniec drugiego seta, w Stuttgarcie było już 40 minut po północy. Jeszcze przy stanie 5:4 Hiszpanka poprosiła o pomoc fizjoterapeutki, ale że uraz dotyczył mięśni uda, w okolicach pachwiny, panie udały się do szatni. Badosa zdołała wrócić do gry, wygrała tę partię 6:4, w decydującym rozdaniu dzielnie walczyła do stanu 3:3. W siódmym gemie już nie dała rady - poddała spotkanie. Była 1.10 w nocy, na trybunach Porsche-Arena zostało niewielu widzów. Takich scen miało już w tourze nie być, WTA zapewniało o tym jeszcze na początku roku. Skandaliczne godziny spotkań w Rzymie. Iga Świątek też rezygnowała z gry grubo po północy O skandalicznych godzinach tenisowych meczów głośno było zwłaszcza w zeszłym roku, przy okazji turnieju w Rzymie - ma rangę 1000 tak u pań, jak i u panów. Owszem, plan często był zmieniany przez deszcz, pogoda wybitnie nie dopisała, ale też i organizatorzy zupełnie niepotrzebnie pchali niektóre mecze do sesji wieczornej, zamiast organizować ja od rana. Paula Badosa swoje starcie z Niemką Anną-Leną Friedsam zaczęła już po godz. 22, skończyły - przed pierwszą. Trwało blisko trzy godziny, skończyło się wygraną Hiszpanki w tie-breaku trzeciego seta. Zaledwie kilka minut wcześniej na innym korcie skończyły grać Camila Giorgi i Arantxa Rus. Nic dziwnego, że oglądały je śladowe ilości widzów. Później było niewiele - Iga Świątek zaczęła swój półfinał z Jeleną Rybakiną po godz. 22, przy mżawce skreczowała o wpół do pierwszej w nocy, na początku trzeciego seta. Finał Rybakiny z Anheliną Kalininą zaczął się o... godz. 23 - potrwał nieco ponad godzinę, Ukrainka też odpuściła grę po urazie. Organizatorzy nie chcieli przełożyć go na niedzielę. W całym tourze zrobiło się więc głośno, by takich sytuacji unikać - zaczynać rywalizację wcześniej, ale też inaczej ją planować. By mniej spotkań przesuwać do sesji wieczornej. Reakcja ATP i WTA - cztery główne punkty. To miało ukrócić nocne potyczki Organizacje tenisowe - ATP i WTA - zaczęły pracę nad wspólnym stanowiskiem. Efekty zostały pokazane na początku tego roku. Zakładały cztery główne punkty: - na korcie odbędzie się nie więcej niż pięć meczów dziennie (zaczną się o godz. 11), ale trzy w sesji dziennej, a dwa w wieczornej- żadne spotkanie nie rozpocznie się po godz. 23, chyba że zostanie to zatwierdzone przez supervisora ATP/WTA po uzgodnienieu z kierownictwem stowarzyszeń- mecze, które nie mogą odbyć się przed godz. 22.30, zostaną przeniesiona na inny kort najpóźniej do godz. 23.- sesje wieczorne należy rozpocząć nie później niż o godz. 19.30, ale zaleca się godz. 18.30 Wtedy też zaznaczono, że owe zasady będą obowiązywały próbnie przez rok, przy czym w regulaminie ATP na ten rok przepisy te się znalazły w dziale siódmym - poświęconemu rywalizacji. W regulaminie WTA - próżno go szukać. Skandaliczna godzina pierwszego meczu Aryny Sabalenki w AO. Bo zakładali, że... Djoković szybko awansuje Nie minął tydzień od tamtego oświadczenia, a problem... wrócił. Już podczas Australian Open, na samym początku rywalizacji. Organizatorzy w sesji wieczornej ustawili dwa mecze: najpierw Novaka Djokovicia z chorwackim kwalifikantem Dino Prižmiciem, a po jego zakończeniu - Aryny Sabalenki z Niemką Ellą Seidel. Serb miał uporać się z rywalem szybko, tymczasem stoczył czterosetowy bój, który trwał... cztery godziny i minutę. Broniąca trofeum Białorusinka zaczęła więc swój mecz o... 23.40 lokalnego czasu. Uporała się z 18-letnią rywalką szybko, oddała jej jednego gema, niesmak jednak pozostał. O tę sytuację została zresztą zapytana Coco Gauff. - Oglądałam mecz Novaka, ale nie znałam zawodnika, z którym rywalizował. Myślę więc, że przewidziano jego szybkie zwycięstwo w pierwszej rundzie i dlatego zaplanowano mecz Aryny tuż potem, zakładając, że wyjdzie ona na kort wcześniej - mówiła i dodała, że nie doczekała końca spotkania swojej późniejszej półfinałowej rywalki, poszła spać. - Jeśli przyjdzie mi grać w sesji nocnej chciałabym, by było to pierwsze spotkanie - dodała Gauff, mówiąc też o "balansowaniu na cienkiej linie". - To trudna sprawa. W nocnych sesjach jest nasz "prime time" i możemy zoptymalizować liczbę widzów, ale musimy jednak chronić przy tym zdrowie zawodników - zaznaczyła. Dramat Badosy w środku nocy. Pech organizatorów, sami sobie winni. Mogą zaczynać sesję wcześniej W środę w Stuttgarcie organizatorzy też prawdopodobnie "przedobrzyli". Ustawili na głównym korcie pięć spotkań, pierwsze zaczęło się o godz. 12.30. To i tak zmiana, rok temu mecze startowały pół godziny wcześniej. Już starcie Ons Jabeur z Jekateriną Aleksandrową trwało nieco ponad dwie godziny, a mecz Marty Kostiuk z Laurą Siegemund - ponad trzy. Jakby tego było mało, to 2,5 godz. na korcie spędziły później Sachia Vickery i Coco Gauff - na to też wcześniej się nie zapowiadało. W efekcie starcie Emmy Raducanu z Angelique Kerber wystartowało już po godz. 21., a przecież obie lubią grać bardzo długo. Tym razem doświadczona Niemka wykonała... ukłon w kierunku organizatorów i dość szybko zeszła z kortu. Ugrała tylko trzy gemy, to najgorszy jej rezultat od United Cup i meczu z Igą Świątek. W efekcie Sabalenka z Badosą zaczęły tuż przed godz. 23, ale ich starcie nie wywołało już większego zainteresowania. Trudno się dziwić, po północy w środku tygodnia ludzie wolą siedzieć w domach niż na trybunach. A Hiszpanka doświadczyła jeszcze sporego dramatu, bo przecież grała świetnie, mogła wygrać ze swoją przyjaciółką w dwóch setach, a znów doznała kontuzji. I poddała ostatecznie mecz już po pierwszej w nocy, dziś zaś wycofała się z rywalizacji deblowej z Ons Jabeur.