Aryna Sabalenka po tegorocznym Roland Garros straciła drugie miejsce w rankingu WTA na rzecz Coco Gauff, ale to nie był jej jedyny problem w ostatnich miesiącach. Podczas turnieju w Berlinie Białorusinka skreczowała ćwierćfinałowy mecz z Anną Kalinską, sygnalizując problemy z barkiem. Kontuzja była na tyle poważna, że zawodniczka z Mińska zrezygnowała ze startu w Wimbledonie. Sabalenka na kort wróciła dopiero na przełomie lipca i sierpnia, kiedy to zagrała w Mubudala Citi Open. Tam dotarła do półfinału, w którym uległa Marie Bouzkovej. Później przyszedł czas na turniej w Toronto, gdzie na etapie ćwierćfinału musiała uznać wyższość Amandy Anisimowej. W Cincinnati była jednak już bezkonkurencyjna, a w finale pokonała Jessikę Pegulę. I podbudowana triumfem w turnieju rangi WTA 1000 przyjechała na US Open. Pierwszą rywalką Sabalenki, która niedawno odzyskała drugie miejsce w światowym zestawieniu, była Priscilla Hon. Białorusinka była zdecydowaną faworytką w starciu z 203. tenisistką światowego zestawienia i nie zawiodła pokładanych w niej nadziei. Zawodniczka urodzona w Mińsku kwestię zwycięstwa rozstrzygnęła bardzo szybko - tenisistki zeszły z kortu po 79 minutach, Sabalenka wygrała 6:3, 6:3. 6:1, 6:0, kompletna deklasacja. 45 minut na korcie, 18 punktów w całym meczu Aryna Sabalenka: Nie czułam się najlepiej I chociaż mogło się wydawać, że zwycięstwo przyszło faworytce łatwo, to z jej wypowiedzi podczas wywiadu przeprowadzonego bezpośrednio po zakończeniu meczu wynika co innego. Sabalenka otwarcie wyznała, że nie zagrała na maksimum swoich możliwości. "Myślę, że mimo że nie grałam swojego najlepszego tenisa, to walczyłam o każdy punkt i starałam się wykorzystać każde zagranie, które dzisiaj działało" - wyznała. I zasygnalizowała, że miała problemy w starciu z Hon. Sabalenka w drugiej rundzie US Open zmierzy się z Lucią Bronzetti, która awansowała po tym, jak w spotkaniu z nią skreczowała Lulu Sun. 6:1, 6:1, kompletna deklasacja na starcie US Open. Pogromczyni Linette potrzebowała 60 minut