Droga Aryny Sabalenki do finału Mutua Madryt Open nie była usłana różami. Wiceliderka rankingu WTA niemal w każdej rundzie do rozstrzygnięcia losów meczu potrzebowała trzech setów, a problemy już na starcie sprawiła jej Magda Linette. Również Danielle Collins, czy Robin Montgomery były w stanie postraszyć utytułowaną tenisistkę. Ta za każdym razem wytrzymywała presję, przyciskała rywalki i triumfowała. Świetne wieści dla Sabalenki tuż przed finałem ze Świątek. Wreszcie odetchnie "Cierniowy" półfinał Sabalenki. Rybakina miała zwycięstwo na wyciągnięcie ręki Po ćwierćfinale wydawało się, że 25-latka złapała wreszcie wiatr w żagle i jak burza przejdzie przez półfinał z Jeleną Rybakiną. W starciu z 17-latnią zaledwie, ale piekielnie utalentowaną Mirrą Andriejewą Białorusince wychodziło niemal wszystko. W zachwytach tonęli komentujący to spotkanie dziennikarze stacji CANAL+Sport. Sabalenka rzadko się myliła, a siła jej zagrań robiła wrażenie. W półfinale przyszło jej się zmierzyć z rozpędzoną Jeleną Rybakiną. Kazaszka kontynuowała serię zwycięstw od pierwszej rundy Porsche Tennis Grand Prix i miała wielki apetyt na finał WTA Madryt. W pierwszym secie Białorusinka była dla niej tylko tłem. 24-latka dwukrotnie ją przełamała i triumfowała 6:1. Na twarzy Sabalenki widać było oznaki frustracji. Przekuła ją jednak w sportową złość. Choć wiceliderka rankingu przegrywała w drugim secie 2:4, a później 4:5, nie dała się złamać. Po jej mowie ciała widać było zmianę nastawienia na bardziej bojowe. Efekt? Trzy kolejne wygrane gemy i 1:1 w setach. W trzeciej odsłonie partii po pokazie tenisa na możliwie najwyższym poziomie triumfowała w tie-breaku i stanie przed szansą na obronę wywalczonego przed rokiem tytułu. Iga Świątek jest niemożliwa. Ramię w ramię z największymi legendami Sabalenka wdzięczna kibicom. Bez ich wsparcia nie byłoby sukcesu Podczas "rozmowy na gorąco" triumfatorka WTA Madryt sprzed roku wyznała, że udało jej się powrócić do rywalizacji z Raybakiną jedynie dzięki wsparciu kibiców. Białorusinka zdradziła, co usłyszała z trybun. - Poczułam, że muszę walczyć. Muszę dać z siebie wszystko. Jeśli nie, to nie. Jeśli tak, będę najszczęśliwszą osobą - dodała. Trudno opisać euforię, jaka zapanowała w białoruskich mediach po zwycięstwie Aryny Sabalenki. Tamtejsi dziennikarze podkreślali, że tenisistka z Mińska przerwała serię 16 kolejnych zwycięstw rywalki. Co więcej, w kraju panuje przekonanie, że 25-latkę będzie stać na pokonanie w finale Igi Świątek, a w dalszej konsekwencji odzyskanie pozycji liderki rankingu. Do tego jeszcze na szczeście daleka droga.