- Nie pamiętam, kiedy po raz ostatni zagrałam tak źle - nie mogła uwierzyć Aryna Sabalenka, która co rusz podawała wielkiej rywalce "prezenty" na rakiecie. Fakt, wiele z błędów brało się z tego, jak mocno, do linii i płasko grała Coco Gauff, ale 70(!) niewymuszonych błędów po stronie najlepszej tenisistki świata, to jest zatrważająca statystyka. Aryna Sabalenka: Iga Świątek by ten mecz wygrała - Muszę powiedzieć, że w ciągu ostatnich dwóch tygodni grałam trudne mecze, na mojej drodze stały naprawdę niesamowite zawodniczki. I grałam na zdecydowanie wyższym poziomie niż w finale. To był naprawdę najgorszy tenis, jaki prezentowałam w ciągu ostatnich ostatnich miesięcy. Warunki były straszne, a ona po prostu była w nich lepsza ode mnie. Myślę, że to był najgorszy finał, w jakim kiedykolwiek grałam. Czułam się tak, jakby wszystko było przeciwko mnie. Wręcz miałam wrażenie, że gdzieś na górze stoi osoba, która się ze mnie śmieje - wściekała się Białorusinka. Dodała, że nie poradziła sobie nie tylko z warunkami, ale także mentalnie z presją. - Poza tym, że od początku było wietrznie, a później zrobiło się jeszcze bardziej wietrznie, to sądzę, że byłam zbyt emocjonalna. Tego dnia nie radziłam sobie zbyt dobrze psychicznie, stąd brało się popełnianie niewymuszonych błędów. Myślę, że Coco wygrała mecz nie dlatego, że grała niesamowicie, tylko po prostu ja popełniłam wszystkie te błędy z dość łatwych piłek. Próbowałam dostosować się do warunków, jakoś je rozgryźć, ale nie byłam w stanie tego zrobić - karciła się bez przerwy. Polak mistrzem Rolanda Garrosa. 18-latek z Rzeszowa ujawnia, jak rzucił Paryż na kolana Bardzo nie mogła odżałować tego, że swoją pogromczynię w finale Wielkiego Szlema, podobnie jak w US Open w 2023 roku, gdy porażkę zadała jej także Gauff. - To był mój kolejny fatalny występ przeciwko Coco w finale. Muszę po prostu zrobić krok do tyłu i spojrzeć na to z perspektywy, by spróbować w końcu wyciągnąć lekcję, ponieważ nie mogę za każdym razem przeciwko niej w finale Wielkiego Szlema grać tak okropnego tenisa. I oddawać te zwycięstwa - kontynuowała Białorusinka. Następnie, na szybko, znalazła receptę, jak poradzić sobie z tym wielkim zawodem, który ją spotkał. Gdy na końcu padło pytanie o to, czy jest jej tym trudniej przetrawić tę porażkę, że dokonała się ona w finale Wielkiego Szlema, Białorusinka pokusiła się także o stwierdzenie, w którym bezpośrednio wywołała Igę Świątek, swoją półfinałową przeciwniczkę. - To boli, zwłaszcza gdy grałeś naprawdę świetny tenis przez cały tydzień. Z wieloma trudnymi przeciwnikami, z medalistką olimpijską Igą, a potem wychodzisz na finał i grasz naprawdę źle. Gdyby Iga wygrała ze mną tamo spotkanie, to myślę, że ona dzisiaj też by wygrała. Mówiąc szczerze, to mnie naprawdę boli. Grałam dobrze, a potem w ostatnim meczu zaprezentowałam coś takiego - nieoczekiwanie stwierdziła liderka rankingu WTA. Artur Gac, Paryż