W poniedziałek tenisowy świat zaskoczyła Aryna Sabalenka, deklarując że nie zagra na igrzyskach olimpijskich. Grono zawodników "omijających" zmagania w Paryżu "wzmocniły" już Ons Jabeur czy Paula Badosa, ale to o decyzji Białorusinki mówi się najwięcej. Dwukrotna triumfatorka Australian Open priorytetowo traktuje Wimbledon (1-14 lipca) i US Open (26 sierpnia - 8 września). Jak powiedziała, jej organizm musi odpocząć. - To za dużo, jeśli chodzi o terminarz. Byłoby za dużo zmian nawierzchni. Przy tak restrykcyjnych zasadach WTA, musiałam coś poświęcić. Niestety, padło na igrzyska. Biorąc pod uwagę wszystkie problemy, z którymi borykałam się w ciągu ostatniego miesiąca, muszę zadbać o swoje zdrowie. Sytuacja jest trudna, kalendarz jest zbyt napięty - przyznała w Berlinie, gdzie gra właśnie swój pierwszy "trawiasty" turniej w tym sezonie. Żelisław Żyżyński z Canal+ Sport słusznie zauważył, że WTA zaniża prestiż turnieju olimpijskiemu, nie przyznając za niego punktów do rankingu. To także może być jeden z powodów, dla których IO przegrywają w hierarchii ważności ze Szlemami. "Pomijając wszystko inne: decyzję, by nie przyznawać punktów WTA za turniej olimpijski uważam za koszmarną. Władze tenisa same deprecjonują tak ważne wydarzenie, które powinno być reklamą tenisa w świetle największych reflektorów" - napisał. Rosyjski dziennikarz o odrzuceniu igrzysk przez Sabalenkę. "Co ukrywa Aryna?" Rosyjski dziennikarz Oleg Łytkin w artykule w serwisie sportbox.ru postanowił poszukać drugiego dna. "Rozumiecie coś? Albo kalendarz jest napięty, albo są problemy zdrowotne. A może nawet tak silna dziewczyna jak Aryna też może się zmęczyć zarówno fizycznie, jak i mentalnie? A jednak pytań jest więcej niż odpowiedzi. Co ukrywa Aryna? Czy ma z tym coś wspólnego życie osobiste? Może naprawdę tak boleśnie przeżywa porażkę z młodą Mirrą Andriejewą w ćwierćfinale Rolanda Garrosa?" - ostatnie ze słów tego akapitu mogą u czytelników zapewne wywoływać uśmiech politowania. Z drugiej strony żurnalista dodał, że rozumie odpuszczenie igrzysk na rzecz maksymalnego przygotowania do zmagań w Londynie i Nowym Jorku. Podkreślił, że rywalizacja o medale na kortach Rolanda Garrosa będzie jak partia szachów bez hetmana. Następnie jednak zasugerował, że decyzja trzeciej rakiety świata może mieć również podłoże polityczne. "Być może na decyzję Aryny wpłynął cały szereg czynników. W każdym razie turniej w Paryżu stracił jasną gwiazdę, co z pewnością nie miałoby miejsca, gdyby Rosjanie i Białorusini wystąpili w pełnoprawnym składzie, a nie neutralnym" - zakończył Łytkin. Przypomnijmy, że w marcu MKOl podał, że spodziewa się w Paryżu w akcji 36 rosyjskich i 22 białoruskich sportowców. W Tokio przed trzema laty - jeszcze przed rozpoczęciem wojny - były to odpowiednio 330 i 104 osoby. Zmagania w stolicy Francji zaczną się 26 sierpnia.