Mowa o 20-letniej Ashlyn Krueger, która kroczek po kroczku wskakuje wyżej w tenisowym rankingu. Cztery lata temu triumfowała w juniorskim Orange Bowl, rok później, wspólnie z Robin Montgomery, wygrały juniorski US Open w deblu. Ten rok zaczynała jako 80. zawodniczka na świecie, dziś w Pekinie występuje jako tenisistka nr 68 w rankingu. Wydawać by się mogło, że postęp jest niewielki, ale ostatnie wyniki pokazują coś innego. W Toronto ograła bowiem Leylah Fernandez, w Cincinnati Naomi Osakę i Donnę Vekić, w US Open zaś Mirrę Andriejewą. A to nazwiska znaczące. Po zawodach w Waszyngtonie przeszła pierwszą przeszkodę w Guadalajarze, ale tam na jej drodze stanęła Magdalena Fręch. Łodzianka była w życiowej dyspozycji, osiągnęła największy sukces w karierze, ale akurat mecz z Krueger był dla niej ciężką przeprawą. Polka przegrała pierwszego seta, męczyła się przez połowę drugiego, ale w końcu pokazała swoją wyższość. WTA Pekin. Ashlyn Kruger walczyła z Lulu Sun o to, by spotkać się z Aryną Sabalenką W stolicy Chin Krueger zmierzyła się najpierw z wyżej notowaną Yafan Wang, w drugiej rundzie trafiła zaś na rozstawioną tu Lulu Sun. A wszystkiemu przyglądała się już pewnie Aryna Sabalenka, która kilka godzin wcześniej bez większych problemów pokonała Mananchayę Sawangkaew 6:4, 6:1. To starcie miało wyłonić jej kolejną rywalkę, pewnie nieco bardziej wymagającą od zawodniczki z Tajlandii. I pewnie jakąś niewiadomą, bo z jedną i drugą jeszcze nie grała. Dla Lulu Sun był to powrót do gry po nieudanym US Open, gdy w pojedynku z Lucią Bronzetti, już w pierwszej rundzie, musiała zejść z kortu po pierwszym secie, przegranym 3:6. A przecież jako ćwierćfinalistka Wimbledonu leciała na kolejny wielkoszlemowy turniej z jakimiś nadziejami, na twardych kortach w Cincinnati wygrała wcześniej trzy mecze, a w Monterrey - aż cztery. Powrót do gry okazał się jednak niezbyt udany. Pierwszego seta Krueger wygrała w ledwie 27 minut 6:1, po kwadransie wygrywała już 4:0. Niewielkie były nadzieje, że była reprezentantka Szwajcarii, a od lutego tego roku Nowej Zelandii będzie w stanie coś jeszcze zdziałać. Zmieniło się jedno, przestała przynajmniej oddawać swoje gemy serwisowe. Z drugiej jednak strony, nie miała pomysłu na return przy podaniu Amerykanki. Nie wywalczyła w tej partii żadnego break pointa, sama zaś czterech broniła, w tym dwóch, które były piłkami meczowymi przy stanie 4:5. I obroniła, a później doprowadziła do tie-breaka. W nim jednak serwis zawiódł Lulu Sun w decydujących chwilach, gdy przegrywała 4:5. Dwa punkty zdobyła rywalka i to ona zmierzy się w trzeciej rundzie z Sabalenką.