Tylko nieco ponad miesiąc pozostał do końca sezonu i tym samym zakończenia ostrej rywalizacji o pierwsze miejsce w rankingu WTA między Igą Świątek a Aryną Sabalenką. Poza rozpoczynającą się właśnie w imprezą w Pekinie tenisistkom pozostały do rozegrania jeszcze zawody rangi WTA 1000 w Wuhan i te rangi WTA 500 w Ningbo czy Tokio. Wisienką na torcie będą listopadowe WTA Finals. Punktów do zdobycia jest niewiele, ale Polka broni bardzo dużej ich liczby. Tymczasem największa rywalka 23-latki nie ukrywa, że jej głównym celem jest zakończenie roku właśnie na fotelu liderki. Przed Białorusinką kapitalna okazja, by znacząco zmniejszyć straty do najlepszej rakiety świata. Wycofanie się Igi Świątek ze zmagań w China Open oznacza bowiem, że ta nie obroni zdobytego przed rokiem tytułu. Pod nieobecność raszynianki to właśnie Aryna Sabalenka staje się też główną faworytką do zwycięstwa w całym turnieju, choć oczywiście innych kandydatek nie brakuje. 26-latce spróbują w tym przeszkodzić między innymi Jessica Pegula, która sprawiła jej już sporo problemów w finale US Open. Zagrożenie stanowią także półfinalistki ostatniej wielkoszlemowej imprezy, Karolina Muchova i Emma Navarro. To ona może napsuć krwi Arynie Sabalence. Pogromczyni Świątek ma dodatkową motywację W ich cieniu Arynie Sabalence wyrasta jednak jeszcze jedna, poważna rywalka, której szczególnie będzie zależało, by dobrze zaprezentować się na kortach w Pekinie. Mowa o mistrzyni olimpijskiej, Qinwen Zheng, dla której dodatkową motywację stanowić będzie własna publiczność, co będzie też jej niewątpliwym atutem. Chinka równocześnie od razu pozbawia złudzeń rywalki, które mogłyby liczyć, że będzie się to dla niej wiązało z dodatkową presją. - To wsparcie daje mi ogromną motywację. Granie przed własną publicznością to wielka zaleta, dodaje energii, a ta energia podnosi twój poziom. To oczywiście zależy od wielu rzeczy, ale dla mnie nie ma presji, jest impuls do działania. Myślę, że pokonałam tę presję już w pierwszym roku mojej zawodowej kariery - podkreśla Chinka. Na tym jednak nie koniec. Qinwen Zheng ma jeszcze jeden powód, by zaprezentować się w Pekinie, a później także w Wuhan, z jak najlepszej strony. Na chwilę obecną nie kwalifikuje się bowiem do udziału w imprezie WTA Finals. W tym sezonie przepustkę do niej otrzymuje siedem pierwszych tenisistek z rankingu WTA Race (a nie, tak jak wcześniej, osiem). Ich grono uzupełnia zwyciężczyni turnieju wielkoszlemowego z tego roku, która uplasuje się na kolejnych miejscach, ale nie dalej niż na dwudziestej pozycji. Aryna Sabalenka na czele zestawienia, razem z Polką. Nie jest nią Iga Świątek Wprowadzone zmiany oznaczają, że w turnieju zobaczymy triumfatorkę Wimbledonu, Barborę Krejcikovą. Równocześnie stanowią spory problem dla zajmującej obecnie dziewiąte miejsce mistrzyni olimpijskiej. Do siódmej w rankingu Emmy Navarro Chinka traci 498 punktów. - W Australii radziłam sobie dobrze, ale potem nie byłam już zbyt konsekwentna, więc teraz jest mi trochę trudno dostać się do finałów WTA. Muszę zdobyć punkty w tych dwóch turniejach - zdaje sobie sprawę reprezentantka gospodarzy. Z Aryną Sabalenką Qinwen Zheng może się spotkać w półfinale imprezy.