Maria Sakkari pod koniec poprzedniego sezonu notowała fatalną serię i na poważnie rozważała zrobienie sobie przerwy od tenisa. Obecny sezon jednak to niesamowita przemiana Greczynki, która ponownie dołączyła do grona największych rywalek Igi Świątek i notuje fantastyczne wyniki w kolejnych turniejach. Po dobrych występach w Indian Wells i Miami przyszedł czas na kolejny turniej, tym razem w Charleston. I zapowiada się na ponownie na solidny wynik Greczynki. Demolka w drugiej partii. Awans Sakkari Rozstawiona z numerem "3" Sakkari w pierwszej rundzie turnieju w Charleston miała tzw. wolny los, natomiast w drugiej bez większych problemów pokonała w dwóch setach Bułgarkę Wiktorię Tomową. W trzeciej rundzie jej rywalką była reprezentantka Australii Astra Sharma, która wcześniej dość nieoczekiwanie wyrzuciła z turnieju Łesię Curenko. Mecz z Australijką zaczął się dla Sakkari "planowo", bo już w szóstym gemie udało jej się przełamać rywalkę i przez moment mogło się wydawać, że pójdzie gładko. Przez krótki moment, bo już w kolejnym gemie Sharma zdołała odrobić straty i zrobiło się niespodziewanie nerwowo. Jednak Greczynka, w ostatnich tygodniach odmieniona przez nowego trenera, nie dała się wybić z równowagi i w decydującym momencie po raz drugi odebrała podanie Australijce, wygrywając pierwszą partię 6:4. W drugiej obejrzeliśmy Sakkari, jaką znamy z ostatnich tygodni. Przeciwniczka nie miała za wiele do powiedzenia, zdołała ugrać ledwie jednego gema i po 39 minutach, bo tyle trwał drugi set, pożegnała się z amerykańską publicznością. Greczynka za to gra dalej i w kolejnej rundzie zmierzy się z Weroniką Kudiermietową. "Czterech Greków jest jak 300!" Po meczu wyraźnie zadowolona Sakkari podziękowała kibicom za doping. Była wspierana nie tylko przez miejscową publiczność, ale też przez niewielką grupkę swoich rodaków, co skwitowała porównaniem do legendarnych Spartan.