Poprzedni sezon dla Marii Sakkari nie był szczególnie udany, zwłaszcza w końcówce. Ten również nie zaczął się najlepiej. W Katarze odpadła już w pierwszej rundzie, podobnie z resztą jak w Abu Dhabi. Wobec katastrofalnych rezultatów 9. tenisistka rankingu WTA zdecydowała się na bezkompromisowe rozwiązanie. 28-latka poinformowała o zakończeniu 6-letniej współpracy z trenerem, Tomem Hillem. I podczas turnieju w Indian Wells Greczynka pokazała, że wraca do wielkiej formy i doszła aż do finału, gdzie trafiła na znakomicie dysponowaną Igę Świątek. Polka nie zostawiła jej wielkich złudzeń, zwyciężając gładko w dwóch setach. Mimo to Sakkari mogła być zadowolona ze swojej postawy. I znów żywić nadzieję, że będzie mogła rywalizować z czołowymi tenisistkami świata. Świetna postawa Sakkari, demolka w pierwszej partii Rozstawiona z numerem "8" Sakkari w pierwszej rundzie turnieju w Miami miała tzw. wolny los, natomiast w drugiej zmierzyła się z Chinką Yue Yuan, 37. zawodniczką rankingu WTA. Eksperci spodziewali się wyrównanego widowiska, tymczasem znajdująca się na fali wznoszącej Greczynka w pierwszym secie pokazała, że zmiana trenera zdecydowanie wyszła jej na dobre. W pierwszych czterech gemach dwukrotnie przełamała swoją rywalkę i zapowiadało się na prawdziwą demolkę w pierwszej partii. W gemie numer pięć Yuan odrobiła co prawda część strat, ale był to tylko chwilowy zryw i Sakkari wygrała tego seta 6:2. Druga partia zaczęła się od wyrównanej gry, a w trzecim gemie, przy swoim podaniu, Sakkari musiała bronić dwóch piłek na przełamanie. Wybroniła się i jak się okazało, był to kluczowy moment. Greczynka wygrała trzy kolejne gemy i przy prowadzeniu 4:1 mogła powoli myśleć już o kolejnym spotkaniu. W samej końcówce przypieczętowała zwycięstwo w tym secie, przełamując Yuan i ostatecznie wygrała seta 6:2, a całe spotkanie 2:0. I rozpoczęła kolejny marsz. Może znów do finału?