Nasza zawodniczka do zmagań w Stanach Zjednoczonych przystąpiła bezpośrednio po zakończeniu rywalizacji w turniejach na Bliskim Wschodzie: w Dosze i Dubaju. Tam wypadła znakomicie. Pierwszy z nich wygrała (w finale rozprawiając się z Jessicą Pegulą), zaś w drugim uznać musiała wyższość jedynie Barbory Krejcikovej. Dla Igi Świątek turniej WTA w Indian Wells rozpoczął się od drugiej rundy. W pierwszej miała "wolny los". Premierową przeciwniczką okazała się Claire Liu. Mająca na koncie sukcesy w grze juniorskiej rywalka nie była w stanie nawiązać walki i zdołała "urwać" naszej gwieździe tylko jednego gema. Przegrała 0:6, 1:6. Bianca Andreescu grała jak z nut. Ale... to było za mało W kolejnej fazie poprzeczka była zawieszona jednak już zdecydowanie wyżej. Naprzeciw Polki stanęła bowiem Bianca Andreescu - triumfatorka imprezy z 2019 roku. 22-latka grała naprawdę dobrze, momentami sprawiając młodszej rywalce potężne kłopoty. Tyle, że koniec końców... Świątek grała jeszcze lepiej. Po trwającym ponad dwie godziny spotkaniu zwyciężyła 6:3, 7:6 (7-1) i o ćwierćfinał zagra z Emmą Raducanu. Brytyjka, triumfatorka US Open 2021 wyrzuciła już za burtę zmagań jedną Polkę - Magdę Linette, w drugiej rundzie. Tuż po zakończeniu starcia z liderką rankingu WTA, Andreescu nie kryła wielkiego uznania dla jej gry. "Frustrująca" porażka rywalki Igi Świątek "Ona nigdy się nie myli. Możesz posłać absolutnie dowolną piłkę, a ona nie popełni błędu. Znajdzie sposób by do niej dopaść, posłać gdzie chce i jak chce" - mówiła z niedowierzaniem, cytowana przez "Tennis.com". Kanadyjka podkreśliła też, że porażka po tak dobrym występie smakuje gorzko. "To frustrujące, ale motywuje zdecydowanie bardziej" - podsumowała. Iga Świątek mecz czwartej rundy z Emmą Raducanu rozegra nocą z wtorku na środę. Początek nie wcześniej, niż o 4:00. Relacja "na żywo" w Interii.