Faworytkę spotkania trudno było wskazać. W teorii była nią liderka rankingu WTA - Świątek, lecz w dotychczasowych meczach turnieju jej forma pozostawiała sporo do życzenia. Sabalenka mogła to wykorzystać, a pierwszy set spotkania wskazywał, że jest na dobrej ku temu drodze. Wygrała go 6:3. 21-letnia Polka odpowiedziała jednak w kapitalny sposób. Wygrała drugą partię 6:1 i wyrównała tym samym stan pojedynku. Wszystko miało rozstrzygnąć się w secie trzecim. Białorusinka prowadziła w nim już 2:0, a potem 4:2, a mimo to uznać musiała wyższość tenisistki z Raszyna, która awansowała do trzeciego, wielkoszlemowego finału w historii. Aryna Sabalenka przybita po meczu z Igą Świątek Sabalenka takiej sztuki nie dokonała jeszcze nigdy. Świadomość tego, jak bliska była upragnionego sukcesu sprawiła, że z trudem przełknęła gorycz porażki. Ledwie kilkanaście sekund po ostatniej piłce meczu opuściłą kort. Na konferencji prasowej pojawiłą się z kolei w okularach przeciwsłonecznych i czapeczce z daszkiem. Jak szybko się okazało - miało to na celu ukrycie targających nią emocji. Wystarczyło kilka słów, by przekonać się, że 24-latka z wielkim trudem powstrzymuje łzy. - Nie czuję się za dobrze... - wycedziła. Po krótkiej przerwie zdobyła się także na kilka słów komentarza do występu Świątek. - Grała dobrze w kluczowych momentach. Świetnie sobie poradziła - oceniła. Dodała, że Polka grała bardzo agresywnie i wywierała na niej presję. Sabalenka do meczu z naszą gwiazdą przystępowała, mając na koncie trzy porażki w bezpośrednich pojedynkach. Zapewniała jednak, że tego dnia nie miało to żadnego znaczenia. - W tamtych meczach nie byłam sobą. To nie byłam ja. Grałam jak ktoś, kto walczy o przetrwanie. Dziś to była moja "prawdziwa" gra - odparła. - Staram się tłumaczyć sobie, że nic nie dzieje się bez powodu. Sądzę, że będę silniejsza, a w kolejnym półfinale z pewnością pojawię się jako mocniejsza zawodniczka - zakończyła.