Rywalizacja na Internazionali d’Italia powoli wchodzi w decydującą fazę. Poniedziałek obfitował m.in. w spotkanie Aryny Sabalenki z Martą Kostiuk, która w ostatnim czasie jest w bardzo przyzwoitej formie. Choć w pierwszym secie Białorusinka pozwoliła ugrać jej zaledwie jednego gema, to druga partia była już zdecydowanie bardziej wyrównana. Doszło w niej do tie-breaka, w którym 22-lata miała nawet piłkę setową. Ostatecznie to jednak pierwsza rakieta świata wykazała się zimną krwią, dzięki czemu po godzinie i 35 minutach triumfowała 6:1, 7:6(8). Był to drugi mecz Ukrainki i Białorusinki w ciągu ostatnich dwóch tygodni. W środę 30 kwietnia obie tenisistki zagrały w ćwierćfinale WTA 1000 Madryt. Sabalenka zwyciężyła wtedy po dwóch tie-breakach, jednak media nie rozpisywały się tylko o samym wyniku. Kostiuk wróciła do afery z meczu przeciwko Sabalence. Ostro W tie-breaku drugiego seta, przy prowadzeniu 5:4 Marty Kostiuk, miał miejsce pewien incydent. "Sabalenka podeszła do sędziny i zażądała przerwania gry z powodu padającego deszczu. Prowadząca mecz Jennifer Zhang nie chciała się na taki scenariusz zgodzić. Białorusinka wróciła więc do gry i próbowała serwować, lecz... ponownie zeszła z kortu. W akompaniamencie gwizdów zdezorientowanej widowni ostatecznie dopięła swego. Grę przerwano, dach nad kortem zamknięto, a dodatkowo liderka rankingu wywalczyła sobie prawo powtórzenia serwisu" - opisywał szczegółowo Tymoteusz Tur z Interii Sport. Ostatnio, tuż przed meczem z Aryną Sabalenką w Rzymie, Marta Kostiuk wróciła do tego, co stało się w stolicy Hiszpanii. W rozmowie z ukraińskim serwisem "BTU" nie ukrywała swojego rozczarowania zachowaniem Białorusinki. - Wspólnie z Sandrą Zaniewską rozważaliśmy skontaktowanie się z dyrektorką WTA, aby zadać jej kilka pytań w tej sprawie. Może odwiedzimy ją na Roland Garros. Na razie nic się nie zmieni. W tego typu rzeczach jest pewien haczyk. Bez względu na to, co mówią przepisy, decyzji sędziego głównego praktycznie nie da się zmienić. Wszystko dzieje się w ciągu sekundy. Stało się coś dziwnego. Gdyby Sabalenka zatrzymała się przed wykonaniem pierwszego serwisu, nie byłoby problemu, ale punkt już się rozpoczął, więc zatrzymanie serwisu nie było dozwolone - tłumaczyła w dalszej części wypowiedzi. Oprócz tego ukraińska tenisistka odniosła się do swojej dyspozycji w starciu z Białorusinką w Madrycie. - To był mecz na bardzo wysokim poziomie z mojej strony. Tylko jedna osoba mogła wygrać i tego dnia nie byłam ja. Mimo to jestem z siebie dumna - dodała. Po wygranej w Rzymie Aryna Sabalenka w ćwierćfinale zmierzy się z Qinwen Zheng.