Po losowaniu turniejowych drabinek zwykle tenisistki nie okazują radości, jeśli ich drogi krzyżują się z liderką rankingu. Ukrainka Łesia Curenko na numer jeden światowej listy trafiała już w pierwszej rundzie w obu wielkoszlemowych imprezach w tym roku - na Australijkę Ashleigh Barty w Australian Open oraz Świątek w trwającym French Open. "A jak można się czuć grając z najwyżej rozstawionymi zawodniczkami w Wielkim Szlemie dwa razy z rzędu? Nie czułam się wspaniale, szczerze mówiąc. W dodatku obie akurat były w świetnej formie" - zapytana o tę kwestię Curenko wyrzuciła z siebie po porażce z Polką. Inaczej na podobne pytanie zareagowała Qinwen. "Iga jest wspaniałą zawodniczką. Właściwie to szykowałam się na ten mecz, bo naprawdę chcę z nią zagrać. Jestem tym spotkaniem bardzo podekscytowana" - powiedziała o swoich odczuciach przed konfrontacją ze Świątek. "Nie oglądałam wielu jej meczów, jednak wiem, że świetnie radzi sobie na kortach ziemnych. To na pewno będzie ciężki mecz, ale dam z siebie wszystko" - dodała. Uga Świątek kontra Qinwen Zheng. Chinka nieustraszona Chinka sprawia wrażenie nie tylko nieustraszonej, ale również pewnej swoich możliwości. "Występ w Wielkim Szlemie był moim marzeniem od dziecka. Wyobrażałam sobie, że gram na wielkich obiektach i przy pełnych trybunach. Zawsze wiedziałam, że mam umiejętności, aby czegoś dokonać. Zobaczymy, co jeszcze się tutaj wydarzy. Ekscytację czuję tylko przed meczami na wielkich arenach" - powiedziała z uśmiechem. Takie podejście może uczynić ją niebezpieczną rywalką dla Świątek. Na psychologiczny aspekt gry z numerem jeden uwagę zwróciła Danka Kovinic. Tenisistka z Czarnogóry przegrała z Polką 3:6, 5:7 w sobotnim meczu trzeciej rundy. "Czułam, że grając z Igą muszę robić na korcie więcej niż zwykle. Przez to w pewnych momentach za bardzo się spieszyłam i traciłam koncentrację. Zawodnicy z moim rankingiem nie mają zbyt wielu okazji na grę czy nawet trening z rywalami z Top 10. Gdy przychodzi do meczu z takim przeciwnikiem, spodziewasz się, że pokaże coś wielkiego. Właśnie dlatego wydawało mi się, że muszę wywierać więcej presji, a czasami po prostu należało grać swoje, tak jak zwykle i czekać na szanse" - przyznała. Sklasyfikowana na 74. pozycji w rankingu światowym Chinka na otwarcie pokonała na kortach im. Rolanda Garrosa Belgijkę Marynę Zanevską 6:3, 6:3. W drugiej rundzie trafiła na najlepszą w Paryżu w 2018 roku Simonę Halep. Rumunka wygrała pierwszego seta 6:2, ale później, jak przyznała, zmagała się z atakiem paniki i w kolejnych partiach uległa 2:6, 1:6. Natomiast w sobotnim meczu trzeciej rundy Qinwen prowadziła już z Alize Cornet 6:0, 3:0, kiedy Francuzka skreczowała. Qinwen Zheng idzie w ślady Na Li Idolką Chinki jest oczywiście słynna rodaczka Na Li. W 2011 roku triumfowała w Paryżu zostając pierwszą Azjatką, która wygrała turniej wielkoszlemowy. "Byłam wtedy dzieckiem i to właśnie ona zaszczepiła we mnie tenisowe marzenie i przekonanie, że Azjaci mogą naprawdę dobrze grać w tenisa" - przyznała. Świątek we wtorek będzie obchodzić 21. urodziny, więc idealny prezent może sobie sprawić sama. Z młodszymi od siebie rywalkami do tej pory w karierze zmierzyła się 12 razy - nigdy nie przegrała.