Sofia Kenin pokonała Arynę Sabalenkę w dwóch setach (7:6(4), 6:2) i sprawiła tym samym sensację jeszcze większą niż ta, jaką było odpadnięcie Jessici Peguli z Taylor Townsend. Jeszcze w 2020 roku taki wynik nie zrobiłby na nikim wielkiego wrażenia. Jednak w ciągu ostatnich trzech lat amerykańska tenisistka przeżywała spore załamanie formy, a zwycięstwem z Aryną Sabalenką udowodniła, że wraca do gry i walki o najwyższe cele. We wspomnianym 2020 roku Sofia Kenin wygrała Australian Open, a w finale pokonała pierwszą rakietę na świecie - Ashleigh Barty. Amerykanka sama wyśrubowała wówczas czwarte, czyli swoje najwyższe miejsce w rankingu WTA w karierze. W tym samym roku to właśnie ona była finałową rywalką Igi Świątek. Tamten pojedynek zakończył się pierwszym wielkoszlemowym zwycięstwem Polki, która pokonała Amerykankę 2:0 (6:4, 6:1). Czekała na to trzy lata. Teraz wraca do wielkiej gry Od tamtego zwycięstwa Kenin minęły już nieco ponad trzy lata. Przez cały ten czas Amerykanka nie tylko nie wygrała żadnego meczu z rywalką ze ścisłej czołówki, ale nie wyszła zwycięsko z żadnego pojedynku z rywalką z topowej dziesiątki rankingu WTA. Zwycięstwo z Aryną Sabalenką, która dopiero co triumfowała na turnieju WTA w Madrycie i jest postrzegana jako zdecydowanie najgroźniejsza rywalka Igi Świątek, może być więc dość jasnym sygnałem, że Sofia Kenin wraca do wielkiego grania i może sprawić w tym roku jeszcze niejedną niespodziankę. Sofia Kenin i Iga Świątek znajdują się po dwóch przeciwnych stronach drabinki, co oznacza, że obie zawodniczki mogłyby spotkać się dopiero w wielkim finale. Pod warunkiem oczywiście, że wcześniej wygrają wszystkie swoje mecze, o co może być trudno. Włoski turniej pokazał już, że potrafi być areną wielkich niespodzianek. W międzyczasie amerykańska tenisistka może spotkać się chociażby z Magdą Linette.