Mirra Andriejewa niespełna pół roku temu rozpoczęła zawodowe starty w cyklu WTA, bo trudno tu doliczać dawny jednomeczowy epizod w Monastyrze, a już dziś może być postrachem każdej rywalki na świecie. Wtedy, w Madrycie, miała jeszcze 15 lat, dziś ma już 16. Trzykrotnie mierzyła się dotąd z zawodniczkami z TOP 10 - dwa razy z Coco Gauff i raz z Aryną Sabalenką, te mecze akurat przegrywała. Wygrywała za to z rywalkami z miejsc 11-20 (bilans 4:1), na ogranie wielkiej gwiazdy musiała czekać. Dziś dostała kolejną szansę. Andriejewa w Pekinie spisuje się doskonale - musiała tu przejść przez eliminacje, ale w żadnym ze spotkań nie miała najmniejszych problemów. Na twardych kortach w stolicy Chin czuje się wyśmienicie, ale przecież Jelena Rybakina też w Pekinie grała dotąd doskonale. Kazaszka lubi mocno uderzać, na takiej nawierzchni czuje się niezwykle mocna. A jednak w starciu z 16-latką bardzo długo nie miała za wiele do powiedzenia. Kapitalny początek meczu 16-latki. Wielka gwiazda nie wiedziała, co się dzieje Już w pierwszym gemie Rybakina została przełamana, a wszystkie punkty Andriejewa zdobyła po piłkach wyrzuconych przez rywalkę poza kort. Nastolatka z Krasnojarska gra "po swojemu" - płasko, przez środek, pod linię końcową. A gdy Rybakina próbowała atakować - i robiła to skutecznie - Andriejewa odgrywała piłkę... znów pod linię końcową. Wymuszała błędy zeszłorocznej triumfatorki Wimbledonu, która sama momentami nie wierzyła, że na jej mocne ataki można jeszcze odpowiedzieć. Najgorsze dla Rybakiny było to, że nie potrafiła w żaden sposób znaleźć sposobu na serwis Andriejewej, która momentalnie zyskiwała nim inicjatywę. Nie miała nawet jednej szansy na przełamanie, a przecież musiała odrabiać straty. 16-latka grała fenomenalnie, nie popełniała błędów, a zagranie, które dało jej drugie przełamanie na 5:2 - kapitalny atak wzdłuż linii bocznej - było na absolutnie mistrzowskim poziomie. Po niespełna 30 minutach gry set skończył się jej wygraną 6:2. Mirra Andriejewa poszła za ciosem. Miała świetną sytuację w drugim secie. I nagle wszystko się zmieniło Na początku drugiego seta Rybakina znów znalazła się w trudnej sytuacji, musiała bronić break pointa już w pierwszym gemie. Uratowała się, nieco poprawiła swoją grę, starała się dyktować warunki mocnymi uderzeniami na forhend nastolatki. Andriejewa czasami jakimś cudem odpowiadała, wywołując frustrację Kazaszki i jej błędy. Jak w czwartym gemie, gdy Rybakina kilka razy kapitalnie atakowała, a jednak nie zdołała nawet wywalczyć choć jednej szansy na przełamanie. Rosjanka była bowiem niezwykle konsekwentna w swojej grze przez środek pod końcową linię, po czym nagle zmieniała rytm i zaskakiwała piątą rakietę świata. W piątym gemie Andriejewa, przy stanie 15:15, zagrała dwie takie akcje, po których wszyscy kibice byli zaskoczeni - nawet nie na poziomie Sabalenki czy Świątek, zupełnie innymi. Broniła się, lobowała wysoką przecież Rybakinę, która sama nie wierzyła w to, co się dzieje. Była bowiem bezradna. I wtedy też została przełamana po raz trzeci, na 4:2. Wydawało się, że losy tego spotkania właśnie się rozstrzygnęły. Cudowna przemiana Jeleny Rybakiny. Kazaszka zaczęła grać jak z nut Kazaszka odrobiła jednak straty, wystarczyły dwa minimalnie niedokładne akcje Andriejewej przy stanie 30:30 w ósmym gemie. I poszła za ciosem, teraz to ona grała na mistrzowskim poziomie, Andriejewa sprawiała wrażenie coraz bardziej zmęczonej. Dla niej był to już piąty mecz w Pekinie, a w końcu coś zaczęła się dziać nie po jej myśli. Rybakina zaś wygrała trzeciego i czwartego gema z rzędu, zarazem też seta. Zdenerwowana Andriejewa dała upust złości, rzuciła rakietą w kort. Andriejewa nie była już w stanie wrócić na poziom, który prezentowała przez półtora seta. Jak podczas Wimbledonu, gdy wygrywała z Madison Keys 6:4, 4:1 i miała break-pointa na 5:1. Wtedy też miała szansę na ćwierćfinał, nie potrafiła "dopiąć" awansu. Tego wciąz musi się uczyć. Rybakina wygrała bowiem 9 gemów z rzędu, trzeciego seta zaś 6:1. I to ona wystąpi w ćwierćfinale, w którym może zmierzyć się z Aryną Sabalenką. Aby doszło do rewanżu za finał Australian Open (4:6, 6:3, 6:4 dla Białorusinki) i finał Indian Wells (7:6, 6:4 dla Kazaszki), liderka rankingu WTA musi jeszcze w czwartek pokonać Włoszkę Jasmine Paolini.