Maria Sakkari bardzo długo przebijała się do światowej czołówki - robiła małe kroki, aczkolwiek systematycznie. Wiosną 2021 roku, niedługo przed 26. urodzinami, po półfinale w Miami w końcu zameldowała się w TOP 20 listy WTA. Pół roku później była już w czołowej dziesiątce, po dotarciu do finału w Ostrawie. Praktycznie nie wygrywała turniejów, do ostatniej jesieni byłą to zaledwie jedna impreza rangi 250 z 2019 roku, ale była regularna w dochodzeniu do ćwierćfinałów czy półfinałów. Miała nawet sposób na Igę Świątek, wygrała z nią trzy mecze z rzędu, jako ostatnia ograła Polkę na paryskiej mączce. Aż 125 tygodni Marii Sakkari w najlepszej dziesiątce światowego rankingu. Miała dużo szczęścia I tak stan wciąż trwał, mimo że forma Sakkari mocno już w poprzednim sezonie falowała. Greczynka fatalnie spisywała się w Wielkich Szlemach, choć też pechowo losowała drabinkę. Trzy przegrane w pierwszych rundach robią jednak złe wrażenie. Przy życiu trzymały ją inne turnieje, po US Open kapitalnie wykorzystała fakt, że większość gwiazd odpuściła turniej WTA 1000 w Guadalajarze. Poleciała do Meksyku, wygrała go, skasowała 900 punktów. No i dopisało jej szczęście - z gry w WTA Finals zrezygnowała Karolina Muchová, Sakkari wskoczyła w jej miejsce. Choć wszystkie spotkania przegrała, to i tak zarobiła 375 punktów. Wciąż więc była w TOP 10, ale kiepskie występ w Australian Open, Abu Zabi i Dosze - trzy porażki w czterech spotkaniach - sprawiły, że w najbliższy poniedziałek to się zmieni. Do czołowej dziesiątki wróci bowiem Jelena Ostapenko, a Sakkari może pocieszać jedynie to, że po kolei punkty gubi także wciąż kontuzjowana Karolína Muchová, która jest jeszcze tuż przed nią. Zaskakujący przebieg meczu Marii Sakkari. Gdy wygrywa pierwszego seta, bardzo rzadko odpada Tydzień temu w Abu Zabi Sakkari ugrała zaledwie trzy gemy w starciu z Soraną Cirsteą, teraz trafiła na zawodniczkę niżej notowaną od Rumunki, ale mającą raczej większe perspektywy. To Linda Nosková - 19-letnia Czeszka, która już jest w TOP 30, a przecież niespełna miesiąc temu w Melbourne ograła samą Igę Świątek. Tyle że po pierwszym secie raczej ciężko było wskazywać na Noskovą jaką tę, która wywalczy awans do trzeciej rundy. Gdy Sakkari wygrywa pierwszego seta, odpada rzadko - po raz ostatni zdarzyło się to podczas zeszłorocznego Wimbledonu. A przecież szybko objęła prowadzenie 4:0, dość spokojnie doprowadziła tego seta do udanego dla siebie końca, wygrała 6:3. I była też blisko sukcesu w drugim secie, prowadziła z przełamaniem 2:0, utrzymywała tę minimalną zaliczkę niemal do końca. Mało tego, miała piłkę meczową przy stanie 5:3 i 40:30, podawała wtedy Nosková. Nastolatka z Czech obroniła się, ale musiała jeszcze dokonać niemal cudu - przełamać Sakkari w gemie ostatniej szansy. I tego dokonała! Wyrównała, później dość wyraźnie triumfowała w tie-breaku. Scenariusz wskazywał także na rozgrywkę tie-breakową w decydującej partii, bo obie bardzo pewnie wygrywały swoje gemy serwisowe. Jedynie Greczynka miała jednego break pointa, ale tym razem szansy nie wykorzystała. Sama zaś dała podobną okazję rywalce w jedenastym gemie, to był kluczowy moment całego spotkania. Nosková wytrzymała presję, w ostatnim gemie oddała Sakkari tylko punkt, awansowała do trzeciej rundy. A w niej powalczy ze starszą o 12 lat rodaczką, wracającą do wysokiej formy Karolíną Plíškovą.