Co więc sprawiło, że Djoković mówił wprost, że "to niekoniecznie jest dobry wizerunek la tej dyscypliny"? Chodziło o jego ekspresową wygraną w pierwszej rundzie, w której trafił na Matthew Ebdena. Lecąc do Paryża Australijczyk nawet nie zakładał, że przyjdzie mu grać w singlu, bo od ponad dwóch lat tego nie robi. Kiedyś był nawet 39. na liście ATP, ale ostatni dobry wynik odniósł ponad trzy lata temu w Marsylii. Dotarł do półfinału, tam skreczował w drugim secie starcia z Daniiłem Miedwiediewem. Teraz skupia się już tylko na deblu, był nawet liderem światowej listy w tym roku, zaraz po triumfie w Australian Open. A w singlu w Paryżu zagrał dlatego, że z gry wycofał się Holger Rune. Ebden w singlu w ogóle nie jest notowany, zasady ITF w igrzyskach są jednak inne niż np. w Wielkich Szlemach, wskoczył do drabinki dzięki swojej pozycji deblowej. I raczej bawił się niż grał, co chyba nie do końca podobało się Serbowi. A już szczególnie celebrowanie wygranego gema, po pierwszych dziesięciu przegranych - z zakładaniem koszulki a głowę. Dzięki temu Ebden uniknął "rowera". W innym momencie Australijczyk chciał dać rakietę... kibicowi. Serb zaś mówił: - Było wielu singlistów, którzy zasługiwali tutaj na szansę. Mogli zostać zaproszeni, na pewno by nie odmówili. Nie pojmuję, dlaczego do tego doszło - powiedział. Matthew Ebden z jednym gemem wygranym w singlu. I z finałem debla bez przegranego seta Ebden w singlowej karierze nigdy z Serbem nie grał, rywalizował za to z Rafaelem Nadalem czy Rogerem Federerem. W deblu zaś jest gwiazdą, wygrał - razem z Hindusem Rohanem Bopanną - ostatni Australia Open, a dwa lata temu: Wimbledon. W rankingu ATP zajmuje trzecie miejsce, z minimalną stratą do Horacio Zeballosa i Marcela Granollersa. W Paryżu walczył o medal w deblu i mikście, w tej drugiej specjalności, razem z Ellen Perez, mieli dwójkę. Przegrali jednak w ćwierćfinale z chińskim duetem Zhang/Wang. W grze podwójnej stworzył z kolei parę z Johnem Peersem, również były deblowym triumfatorem turnieju wielkoszlemowego. Nie byli rozstawieni, ale ze swojego zadania wywiązali się znakomicie. Dziś w półfinale pokonali amerykański duet Tayor Fritz/Tommy Paul, czyli dwóch specjalistów od gry pojedynczej z drugiej dziesiątki rankingu. I znów bez straty seta - 7:5, 6:2, jak we wszystkich poprzednich rundach. Teraz czeka ich walka o złoty medal - rywalami będą Amerykanie: Austin Krajicek i Rajeev Ram, rozstawiony z czwórką. Też para weteranów, ale - jak widać - w deblu atutem jest doświadczenie. A Djoković o swój olimpijski finał, zarazem pierwszy w karierze, będzie dopiero w piątek walczył. Z Włochem Lorenzo Musettim.