- Szczerze mówiąc jestem w gów... nastroju - nie tak dawno, bardzo dosadnie, wypowiedziała się Daria Kasatkina. Było to jej kolejne przesłanie do świata, tym razem w szczególnym kontekście, bo dotyczącym jej najbliższych pozostających w Rosji. A odniesieniem były działania Grupy Wagnera w rejonie, gdzie kochane przez nią osoby mieszkają na co dzień. Daria Kasatkina "zdrajczynią" w Rosji. To dlatego została przekreślona - Moja rodzina, moi rodzice są nadal w Rosji. Martwię się o moich przyjaciół w Woroneżu, mieście do którego wszedł ten typ (Jewgienij Prigożyn - przyp. red.) ze swoją prywatną armią. Jestem zaniepokojona o ludzi, których kocham - denerwowała się Rosjanka przy okazji turnieju w Eastbourne. Kłopoty ściągnęła na siebie również w momencie, gdy postanowiła publicznie przyznać się do swojej orientacji seksualnej. I wskazała partnerkę, z którą idzie przez życie pod rękę. Jej serce należy do łyżwiarki figurowej, Natalii Zabijako. Te wszystkie kwestie wraz z powtarzanym od początku wojny apelem, a zaraz życzeniem, aby ta okrutna wojna jak najszybciej dobiegła końca, przy jednoczesnym okazywaniu współczucia dla narodu ukraińskiego, sprawiło, że Kasatkina w swojej ojczyźnie nie może czuć się komfortowo. Więcej, już przed rozpoczęciem Wimbledonu jasno dała do zrozumienia, że tu chodzi o kwestie bezpieczeństwa. - Potępienie wojny było dla mnie dużym ryzykiem, zwłaszcza biorąc pod uwagę to, że moi rodzice wciąż tam są. Nie mogłam jednak milczeć i uważać, że wszystko jest w porządku - powiedziała w rozmowie z "The Sunday Times". Kasatkina: Dokonałam wyborów. Teraz płacę za to cenę Temat cały czas wraca, również za sprawą samej Kasatkiny, która mimo dalece niekomfortowego położenia, w tej kwestii po prostu idzie za ciosem. Teraz, przy okazji turnieju w Palermo, między innymi na te sprawy porozmawiała z "La Gazzetta dello Sport". W rozmowie z poczytnym medium pochodząca z Togliatti 11. tenisistka światowego rankingu WTA powiedziała wprost, jaką cenę płaci za swoje życiowe decyzje i postawy.