Przed starciem na inaugurację WTA Finals absolutnie wszystko przemawiało za Igą Świątek. Najlepsza rakieta świata, dla której jest to drugi w karierze występ w wielkim finale sezonu, zdominowała Kasatkinę. Podtrzymała zatem znakomitą serię z tego sezonu, która nie ma końca. W poprzednich miesiącach Polka mierzyła się z Rosjanką czterokrotnie i jedyne, co dała ugrać rywalce, to 14 gemów. Wszystkie sety zapisała zaś na swoim koncie. Daria Kasatkina cieszy się, że porażka z Igą Świątek ma mniejsze konsekwencje Nie inaczej było w Fort Worth, choć nie można powiedzieć, patrząc po wyniku 6:2, 6:3, że Rosjanka została rozbita. Kasatkina też dawała pokaz dobrego tenisa, stawiała się naszej zawodniczce, jednak różnica klas w najważniejszych momentach była bardzo widoczna. Tym razem jednak, co dla Kasatkiny jest zupełnym novum, porażka z najlepszą tenisistką świata nie oznacza rychłego powrotu do domu. Formuła WTA Finals zakłada, że przed Rosjanką jeszcze co najmniej dwa mecze grupowe. I właśnie na ten aspekt zwróciła uwagę na pomeczowej konferencji prasowej. - Za mną najlepszy w tym roku mecz przeciw Idze. W ogólnym rozrachunku oczywiście nie był dla mnie najszczęśliwszy, ale wciąż zachowałam szanse, przede mną dwa spotkania. W każdym razie jest to dla mnie czymś nowym, że po porażce wciąż pozostaję w turnieju - powiedziała.