Danił Miedwiediew w swojej karierze już nie raz pokazał, że trzymanie nerwów na wodzy nie należy do jego najmocniejszych stron. Oczywiście bardzo daleko mu do tego, co potrafi na korcie wyczyniać jego zdecydowanie mniej utytułowany rodak Andrij Rublow. Ten bowiem jest w stanie zniszczyć rakietę, a przy okazji naruszyć także swoje ciało w ten sposób, że doprowadza do bardzo wyraźnego krwawienia. Miedwiediew aż takich rzeczy nie robi. Iga Świątek miała wyjść na kort, a tu nagłe problemy. Zaskakujące sceny na WTA Finals Potrafi jednak wyrzucić np. swojego trenera z boksu w trakcie finału, o czym kilka lat temu przekonał się, choćby Hubert Hurkacz. Podczas meczu finałowego imprezy poprzedzającej Wimbledon spotkanie bardzo nie układało się Rosjaninowi, więc zdecydował on, że jego szkoleniowiec musi opuścić trybuny. Tak się faktycznie stało, ale na niewiele się to zdało, bo ostatecznie i tak Hurkacz triumfował po "ostatnim gwizdku" sędziego, a Miedwiediew musiał przełknąć gorycz porażki. Miedwiediew nie wytrzymał. Rakieta oberwała Takich sytuacji w karierze Daniła było już naprawdę sporo. W meczu drugiej rundy turnieju ATP 1000 w Paryżu znów jego nieumiejętność trzymania nerwów na wodzy dała o sobie znać w bardzo ważnym momencie trzeciego seta meczu z Alexeiem Popyrinem. Świątek w Rijadzie, a tu takie słowa zza oceanu. Amerykanie już wiedzą Rosjanin przegrał swojego gema serwisowego na 1:3 i nie wytrzymał, ale swoją frustrację wyładował w bardzo osobliwy sposób, bo większość tenisistów pewnie zniszczyłoby rakietę. Miedwiediew zaś wyrzucił ją wysoko nad głowę, na tyle, że ta poszybowała dobrych kilkanaście metrów nad głowę, a na końcu bał się ją złapać, czemu w sumie trudno się dziwić, więc rakieta odbiła się od ziemi i dopiero wtedy Rosjanin wziął ją do ręki. Tradycyjny dla tenisa sposób rozładowania emocji nastąpił chwilę później, gdy Miedwiediew przegrał pierwszy punkt kolejnego seta. Wówczas już nie wahał się uderzyć rakietą w ziemię i tak też zrobił, po czym wymienił sprzęt przy ławce. Ostatecznie mecz przegrał.