Jelena Rybakina to Rosjanka, która cały czas mieszka w Moskwie. Od kilku lat jednak reprezentuje Kazachstan, bo w swoim kraju nie miała odpowiednich warunków, a sponsorzy i macierzysta federacja woleli stawiać na inne tenisistki. Świeżo upieczona zwyciężczyni Wimbledonu skorzystała zatem z oferty sąsiedniego kraju i postanowiła zmienić barwy. Mimo to jej związki z Rosją cały czas są dość mocne, a jak sugeruje tamtejszy "Championat", przyjęcie obywatelstwa Kazachstanu nie sprawia, że automatycznie straciła to rosyjskie. Dziennikarze nie szczędzą kpin pod adresem organizatorów Wimbledonu szydząc, że ich najgorsze obawy się spełniły. Czytaj także: Jelena Rybakina we łzach "Zwycięstwo Moskwianki postawiło organizatorów Wimbledonu w głupiej sytuacji. Chcieli być świętsi od papieża. A tu wygrała zawodniczka, która przecież po otrzymaniu obywatelstwa Kazachstanu z pewnością nie straciła rosyjskiego" - kpi "Championat". Rosyjscy dziennikarze podkreślili jednak, że choć Rybakina wyrażała solidarność z innymi zawodnikami z Rosji, których nie dopuszczono do startu, to wygrała przede wszystkim dla siebie i swoich bliskich.