Podobnie jak w dwóch wcześniejszych spotkaniach Djokovic także w piątek miał słabsze momenty. Rozwścieczony po zmarnowali trzech piłek setowych w tie-breaku drugiej partii ze złością kilkakrotnie uderzył rakietą o kort. W kolejnej odsłonie prowadził już 5:3, ale pozwolił rywalowi doprowadzić do kolejnego tie-breaka, w którym tym razem jednak zwyciężył. W dalszej części spotkania zaczął sobie lepiej radzić, poprawił mu się też humor. Po udanych zagraniach dawał znak publiczności, by jeszcze głośniej go dopingowała. "Jestem trochę zmęczony... Bautista gra, jak dla mnie, zbyt cierpliwie" - przyznał po długim spotkaniu zajmujący obecnie 22. miejsce na liście ATP Serb. 31-letni tenisista już po dwóch wcześniejszych meczach w Paryżu przyznał, że wciąż nie jest w najwyższej formie. Ma on na koncie 12 tytułów wielkoszlemowych, z czego ostatni wywalczył dwa lata temu właśnie na kortach ziemnych im. Rolanda Garrosa. Wówczas dołączył do elitarnego grona zawodników, którzy mogą pochwalić się co najmniej jednym triumfem w każdej z czterech imprez tej rangi. Po wspomnianym triumfie w stolicy Francji zaczęły się jednak jego kłopoty z formą i zdrowiem, które nasiliły się w poprzednim sezonie. W lipcu skreczował w ćwierćfinale Wimbledonu z powodu kontuzji łokcia i na tym zakończył ubiegłoroczne występy. Styczniowym Australian Open powrócił do gry po półrocznej przerwie, ale wyraźnie nie był w pełni sił. W 1/8 finału przegrał z będącym rewelacją imprezy Koreańczykiem Hyeonem Chungiem. Po odpadnięciu w Melbourne zdecydował się na operację ręki. Wznowił rywalizację na początku marca, ale w większości startów szybko odpadał. Przebłysk dawnej formy zasygnalizował dopiero w majowym turnieju na "mączce" w Rzymie, gdzie dotarł do półfinału. Numer 20. to w jego przypadku najniższe rozstawienie w Wielkim Szlemie od US Open 2006. W 1/8 finału czeka go trzeci z rzędu pojedynek z rywalem z Hiszpanii (w drugiej rundzie wyeliminował kwalifikanta Jaume Munara 7:6 (7-1), 6:4, 6:4). Po drugiej stronie kortu stanie rozstawiony z numerem 30. Fernando Verdasco, który w piątek odesłał do domu Bułgara Grigora Dimitrowa.