Rozstawiony z numerem 12. Tsonga przegrał nieoczekiwanie w czterech setach z Argentyńczykiem Renzo Olivo. Spotkanie to rozpoczęło się w poniedziałek późnym popołudniem, ale od początku nie układało się po myśli zawodnika gospodarzy. Przegrał dwa sety 5:7, 4:6, zanim zdołał trzeciego rozstrzygnąć na swoją korzyść, ale dopiero w tie-breaku 8-6. Czwarta partia toczyła się w bardzo nerwowej atmosferze, bo sędzia i tenisiści, w miarę upływu czasu, coraz częściej spoglądali w niebo. Gdy Argentyńczyk objął prowadzenie 5:4, los się uśmiechnął do Tsongi, bo arbiter po krótkich konsultacjach z supervisorem przerwał grę z powodu zapadających ciemności. Paryska publiczność decyzję tę przyjęła gromkimi oklaskami, a jej ulubieniec z wyraźną ulgą i nadzieją na odwrócenie losów, bo wyraźnie gra mu się nie układała. Pomoc z niebios na niewiele się zdała, ponieważ w środę wyszedł na kort centralny im. Philippe’a Chatriera dosłownie na parę chwil, zaraz po zwycięskim pojedynku Amerykanki Venus Williams (10.) z Japonką Kurumi Narą 6:3, 6:1. Licząc krótkie przygotowanie do gry i regulaminową pięciominutową rozgrzewkę, to nieco mniej czasu zajęło mu przegranie ostatniego gema, jedynego tego dnia. Szybko zrobiło się 0-40 przy serwisie Argentyńczyka, ale Tsonga obronił trzy meczbole. Okazał się jednak bezsilny przy czwartym, gdy rywal zaskoczył go fantastycznym strzałem z forhendu. - Niewiele dzisiaj spałem w nocy, zaledwie kilka godzin. Jednak nadmiar adrenaliny nie pozwalał mi się długo wyciszyć, bo trudno było nie myśleć o wznowieniu meczu. Wiadomo, że grając przeciwko niemu nie można odpuścić żadnego punktu. Dotarłem do domu z kortów koło pierwszej w nocy, a w telefonie słyszałem kolejne smsy. Dzisiaj zdecydowanie się musze wcześniej położyć i wyłączyć telefon - powiedział 91. na świecie Olivo, który w czwartek spotka się z Brytyjczykiem Kylem Edmundem. Tsonga nigdy jeszcze w Paryżu nie przegrał z tak nisko notowanym rywalem, na dodatek odnotował najgorszy występ od 12 lat. Poprzednio odpadł tak wcześnie z Roland Garros w 2005 roku, pokonany przez Amerykanina Andy’ego Roddicka. W tym samym czasie na owalnym korcie numer 1 drugi mecz w Roland Garros stoczyła Kvitova (15.), która stała się w ostatnim czasie w środowisku tenisowym symbolem uporu i hartu ducha. W listopadzie nakryła złodzieja w swoim domu na kradzieży, a napastnik w popłochu zranił ją nożem, poważnie uszkadzając ścięgna i kości lewej dłoni. Początkowo lekarze nie wierzyli, że Petra wróci na kort, ale rehabilitacja po skomplikowanej operacji przebiegła zadziwiająco szybko i pomyślnie, więc Czeszka wystartowała w Paryżu. Po pewnie wygranym pierwszym meczu z Amerykanką Julią Boserup 6:3, 6:2, w środę przegrała z inną zawodniczką z USA - Bethanie Mattek-Sands w dwóch zaciętych tie-breakach po 5-7. - Szkoda tego meczu, bo był bardzo zacięty i tak naprawdę zabrakło mi trochę szczęścia, żeby oba tie-breaki potoczyły się na mój korzyść. Ale nie mam powodów do rozczarowania czy żalu. Mogę znów grać w tenisa, a to jest najważniejsze, bo jeszcze kilka miesięcy temu nie wierzyłam, że to się może udać. Mój start w Paryżu po półrocznej przerwie przypomniał mi jak to jest na nowo poczuć głód zwycięstw, a one przyjdą w miarę ogrywania się. Tym bardziej, że przede mną kilka tygodni gry na ulubionej trawie, więc tym bardziej patrzę przed siebie z dużymi nadziejami - powiedziała Kvitova. Środa to swoisty polski dzień w deblu, bowiem rywalizację w grze podwójnej rozpoczyna aż czworo Polaków. Jako pierwszy na kort numer 10. wyszedł Marcin Matkowski z Francuzem Edouardem Rogerem-Vasselinem. Para rozstawiona z numerem 12. W wyrównanym trzysetowym meczu pokonała Amerykanina Nicholasa Monroe’a i Nowozelandczyka Artema Sitaka 5:7, 6:4, 6:4. Równolegle na korcie nr 5 o awans do drugiej rundy walczyła Magda Linette w parze z Chorwatką Anją Konjuh. I zrobiły to skutecznie, eliminując ukraińskie siostry Ludmiłę i Nadię Kiczenok 6:7 (7-9), 6:2, 7:6 (7-4). Linette w czwartek wystąpi w drugiej rundzie singla, a po drugiej stronie siatki stanie jej partnerka deblowa - Konjuh, rozstawiona w drabince z nr 29. Tego samego dnia drugi mecz w Paryżu rozegra Agnieszka Radwańska (10.), a jej przeciwniczką będzie Belgijka Alison van Uytvanck, sklasyfikowania na 113. miejscu w rankingu WTA Tour, która do turnieju awansowała z eliminacji. W środę po południu pierwsze mecze w drabinkach deblowych rozegra jeszcze dwójka Polaków. Łukasz Kubot z Brazylijczykiem Marcelo Melo (nr 4.) spotkają się z mocnym francuskim duetem Julien Benneteau i Jeremy Chardy, w trzecim pojedynku na korcie nr 10. Kubot i Melo wyliczani są wśród najpoważniejszych kandydatów do triumfu w Roland Garros, ponieważ aktualnie prowadzą w rankingu najlepszych par sezonu ATP Doubles Race to London, który wyłoni osiem duetów uczestniczących w kończącym rok ATP World Tour Finals w londyńskiej O2 Arena. Mają na koncie dwa triumfy w turniejach ATP Masters 1000 w Miami i Madrycie oraz finału innej imprezy tej rangi w Indian Wells. W tej chwili na korcie numer 5. grają Alicja Rosolska i Japonką Nao Habino z Serbką Jeleną Janković i Amerykanką Coco Vandeweghe. Z Paryża Tomasz Dobiecki