Cilic triumfował w Nowym Jorku w 2014 roku, a Thiem dokonał tego dwa tygodnie temu. W drodze po zwycięstwo w całej imprezie ten ostatni pokonał w trzeciej rundzie właśnie 40. w rankingu ATP Chorwata. Nie czekali więc długo na kolejną konfrontację. Austriak przyznał, że miał teraz tylko sześć dni na aklimatyzację w Paryżu. Do tego roku największe sukcesy w Wielkim Szlemie odnosił właśnie tam. W czterech poprzednich edycjach dotarł co najmniej do półfinału, a w latach 2018-19 wystąpił w decydującym meczu. Tym razem jednak po raz pierwszy udziału w zmaganiach na kortach im. Rolanda Garrosa nie poprzedził rozegraniem choćby jednego spotkania na ziemnej nawierzchni. Zawodnik z Bałkanów z kolei nigdy nie przeszedł tam ćwierćfinału. Wcześniej zmierzyli się trzykrotnie i za każdym razem lepszy był Thiem. Wszystkie te konfrontacje rozgrywane były na "betonie". W poniedziałek 27-letni zawodnik potwierdził, że lepiej od starszego o pięć lat przeciwnika radzi sobie również na "mączce". Cilic starał się utrudniać zadanie rywalowi za sprawą agresywnej gry, ale w kluczowych momentach brakowało mu pewności. W ostatnim gemie pierwszego seta prowadził 40:0 i miał trzy "break pointy", ale pozwolił faworytowi wyjść z opresji. W trzeciej partii Austriak przegrywał 0:2, ale następnie zapisał na swoim koncie pięć kolejnych gemów i odzyskał kontrolę nad wydarzeniami na korcie. Nie był to jedyny pojedynek wielkoszlemowych mistrzów w pierwszej rundzie tegorocznego French Open. W niedzielę rozstawiony z "16" Szwajcar Stan Wawrinka pokonał bez straty seta Brytyjczyka Andy'ego Murraya. Obaj tenisiści mają na koncie po trzy tytuły tej rangi. Kolejnym rywalem Thiema będzie Amerykanin Jack Sock, który dostał się do głównej drabinki z kwalifikacji. an/ krys/