19-letnia Świątek potrzebowała 67 minut, by odprawić starszą o 15 lat Hsieh. W pierwszym secie nie dała większych szans znacznie bardziej doświadczonej rywalce, z którą zmierzyła się po raz pierwszy w karierze. W drugim jednak znalazła się w opałach. Ostatecznie wygrała 6:1, 6:4. "Na początku było tak jak w pierwszej rundzie, czyli miałam całkowitą kontrolę. Obawiałam się trochę Su-Wei ze względu na jej niespotykany styl gry. Nie grałam z nią nigdy wcześniej, jedynie raz kiedyś trenowałam. Generalnie cały mecz miałam pod kontrolą poza czterema pierwszymi gemami w drugim secie, kiedy uciekła mi koncentracja. Mój dialog wewnętrzny poszedł w złą stronę, bo za bardzo skupiłam się na tym, że ona dziwnie rotuje piłkę. Mówiłam sobie, że nie mogę znaleźć rytmu. Nie powinno się to wydarzyć" - przyznała na pomeczowej konferencji zawodniczka z Raszyna. Znalazła jednak receptę na swoje kłopoty, a okazała się nim zmiana nastawienia. "Wiedziałam, że to jest coś, co mogę zmienić w 30 sekund. Zmieniłam swój dialog wewnętrzny. Zaczęłam sobie mówić, że muszę grać ofensywnie i że stres to coś, co trzeba +obejść+. Wróciło moje poczucie skuteczności i dlatego ten set odwrócił się na moją korzyść. Wszystko było w mojej głowie, bo taktycznie zarówno w pierwszej odsłonie, jak i w pięciu ostatnich gemach drugiej grałam bardzo dobrze" - analizowała podopieczna trenera Piotra Sierzputowskiego. Jest ona 54. rakietą świata, a Tajwanka jest sklasyfikowana o dziewięć pozycji niżej, ale może pochwalić się mianem liderki rankingu WTA w deblu. W tej konkurencji wygrała 28 turniejów, w tym dwa wielkoszlemowe (m.in. French Open 2014). "Gdybyśmy grały w debla, to Su-Wei byłaby faworytką. Będę w niego grała w Paryżu, może na siebie trafimy i wtedy zobaczymy, jak to będzie wyglądało. Rozmawiałam przed dzisiejszym meczem o Tajwance z moją tutejszą deblową partnerką. To, co mi powiedziała, zgadzało się generalnie z tym, co przekazał mi trener. Zebraliśmy wszystkie informacje, które były mi potrzebne. Różnica między singlem i deblem jest taka, że w tym pierwszym jest większe pole do pokrycia, trzeba więcej biegać na boki. Su-Wei jak ma piłkę przy sobie, to może z każdego miejsca na korcie zagrać w dowolne po drugiej stronie. Moim zadaniem było więc granie kątowo i rozrzucanie jej po korcie" - podsumowała Świątek. Przyznała, że gładkie zwycięstwo na otwarcie nad rozstawioną z "15" Czeszką Marketą Vondrousovą, ubiegłoroczną finalistką dodało jej pewności siebie. W trzeciej rundzie zmierzy się - po raz pierwszy w karierze - z Eugenie Bouchard. 26-letnia Kanadyjka dostała się do głównej drabinki dzięki przyznanej przez organizatorów tzw. dzikiej karcie. Niespełna sześć lat temu była piątą rakietą globu, ale kłopoty zdrowotne i słabsza forma sprawiły, że obecnie jest 168. Właśnie w 2014 roku odnosiła największe sukcesy w karierze. Dotarła wówczas do finału Wimbledonu i półfinału dwóch imprez Australian Open i zmagań na paryskich kortach im. Rolanda Garrosa. W pierwszej połowie września pokazała się z dobrej strony, docierając do finału turnieju WTA w Stambule. "Widziałam jej występy kilka lat temu, ale wówczas generalnie mało oglądałam tenis i średnio umiałam go analizować, więc niewiele pamiętam z tamtych meczów. Ale mój trener na pewno - jak zawsze - zrobi całą robotę i da mi wszystkie informacje przed meczem. Na pewno będę chciała spokojnie podejść do tego meczu. Tak jak do dwóch poprzednich, bez żadnych oczekiwań. Wiem, że Eugenie potrafi grać świetny tenis. Może nie ma teraz najlepszego rankingu, ale cały czas będę musiała być czujna i skoncentrowana" - zastrzegła Polka. W minionym sezonie zadebiutowała ona na kortach im. Rolanda Garrosa. Pokazała się wówczas z dobrej strony, docierając do 1/8 finału. Nie ukrywa, że dobrze się czuje na tych obiektach. "Kocham te korty i przebywanie tutaj. Kocham tę nawierzchnię. Mam z nich dobre wspomnienia, nawet mimo przegrania tu dwa lata temu jako juniorka meczów, których przegrać nie powinnam. (...) Zawsze wiele się tu uczę i większość znaczących kroków w mojej karierze wykonywałam właśnie tutaj. Nawet w ubiegłym roku, gdy na korcie centralnym przegrałam z Simoną Halep w bodajże 40 minut, to była dla mnie wielka lekcja" - zapewniła z uśmiechem Świątek. an/ af/