To się zdarzyło w maju 2016 roku. Obie tenisistki były jeszcze juniorkami. Grały w trzeciej rundzie turnieju dziewcząt Rolanda Garrosa. Polka debiutowała wtedy w Wielkim Szlemie w tej kategorii wiekowej. Zagrała świetnie. Najpierw przeszła eliminacje, a potem wygrywała mecz za meczem. Kenin była faworytką. Starsza i już bardziej utytułowana. Rok wcześniej grała w finale juniorskiego US Open. Przegrała z Węgierką Dalmą Galfi. Świątek jednak nie dała się. Wygrała 6:4, 7:5. Zakończyła turniej w następnej rundzie, przegrywając w ćwierćfinale z Rosjanką Anastasią Potapową. Rosjanka gra dla USA Kenin to tak naprawdę również Rosjanka. Urodziła się w Moskwie. Rodzice Aleksander i Swietłana jeszcze przed jej narodzinami wyemigrowali do Stanów Zjednoczonych, gdzie jej ojciec przyuczał się do zawodu programisty, jednocześnie pracując nocami jako taksówkarz. Specjalnie wrócili do Rosji, by tam urodziła się Sofia. Chcieli zapewnić córce opiekę bliskich. Dopiero potem na stałe wrócili do USA. Ale do dziś Sofia rozmawia z rodzicami po rosyjsku. Nad jej karierą tenisową czuwa ojciec. Nie jest lubianą postacią w świecie tenisa, ale umiejętnie pokierował córką. Sam grał tylko amatorsko. Kiedy trenerzy odkryli u Sofii talent, myślał tylko o tym, jak go wykorzystać, by odnieść sukces. Pierwszym szkoleniowcem Kenin był Rick Macci. Prowadził ją na Florydzie od 5. do 12. roku życia. - Grała wtedy z chłopcami i kiedy przegrywała, a tej kategorii zdarzało się to często, zawsze chciała rewanżu na drugi dzień - opowiadał Macci. Amerykański trener dodał, że nie widział równie utalentowanej technicznie zawodniczki od czasu Martiny Hingis. Jako Amerykanka młoda Sofia dostała wsparcie od amerykańskiej federacji. Rodziców nie stać byłoby na tenisową edukację córki. Wszystko zależało tylko od tego jak wykorzysta swój talent. Od dwóch lat tylko marsz na szczyt Potwierdziły go wyniki. Sofia była w USA numerem 1 w kategoriach młodzieżowych do 18 roku życia. Robiła też postępy na arenie międzynarodowej, choć nie wygrała jednak turnieju wielkoszlemowego juniorek. Przypomnijmy, że Świątek ma za sobą zwycięstwo w Wimbledonie juniorek. Swoje pierwsze turnieje zawodowe - rangi ITF - Kenin wygrała w 2016 roku, a więc w tym samym sezonie, w którym w podobnych zawodach zwyciężyła Świątek. Wielkiego skoku Amerykanka dokonała w 2018 roku. Wtedy weszła najpierw do pierwszej setki rankingu WTA, a potem do Top-50. Pokonała m.in. Carolinę Wozniacki i Carolinę Garcia. W Miami stoczyła zacięty trzysetowy pojedynek z Petrą Kvitovą. W ubiegłym roku potwierdziła przynależność do światowej czołówki. Wygrała cztery turnieje rangi WTA. Za symboliczne uważa się jej zwycięstwo z Sereną Williams w Roland Garrosie. Przegrała potem z późniejszą zwyciężczynią Ashleig Barty z Australii. Zrewanżowała się tenisistce z Antypodów rok później na jej ziemi w Melbourne. Sprawiła wielką sensację wyrzucając Barty z półfinału tegorocznego Australian Open. W finale była lepsza do Gabrieli Muguruzy. Prowokujące i pretensjonalne zachowanie Kenin Awans Kenin do finału Roland Garrosa jest mimo triumfu w Australii niespodzianką, ale nie taką jak obecność w nim Igi Świątek. Kenin nie lubi grać na nawierzchni ceglanej, specjalizuje się w grze na hardzie. Widać to po jej stylu grania. Amerykanka lubi szybko kończyć wymiany. Gra bardzo agresywnie i zdecydowanie. Do finału miała dosyć łatwą drogę, ale straciła cztery sety. Pokonała do tej pory: Rosjankę Ludmilę Samsonową (125. WTA), Rumunki Anę Bogdan (93. WTA) i Irinę Barę (105. WTA), Francuzkę Fionę Ferro (49. WTA), Danielle Colins (57. WTA) i w półfinale Petrę Kvitovą (11. WTA). W sobotę mimo zwycięstwa z przeszłości czeka Świątek trudny mecz. Kenin gra silnie i - co może być najtrudniejsze - zachowuje się pretensjonalnie i prowokująco. Po wygranych punktach głośno krzyczy, cieszy się z błędów rywalek. Widać to było w większości meczów, także z Kvitovą. Po zakończeniu spotkania Czeszka, uważana za jedną z najbardziej lubianych zawodniczek w WTA, chłodno pogratulowała Amerykance wygranej. Olgierd Kwiatkowski