Williams wygrała w ćwierćfinale z Julią Putincewą z Kazachstanu 5:7, 6:4, 6:1, natomiast Bertens wyeliminowała Szwajcarkę Timeę Bacsinszky (nr 8.) 7:5, 6:2. Mecz na korcie centralnym im. Philippe’a Chatriera miał być raczej jednostronnym widowiskiem i przynieść łatwy awans do półfinału liderki rankingu WTA. Jednak Amerykanka wyraźnie miała słabszy dzień. Nie potrafiła narzucić tempa gry mniej doświadczonej rywalce, która debiutowała w wielkoszlemowym ćwierćfinale (najdalej była w 3. rundzie w styczniowym Australian Open). Amerykanka popełniała też liczne niewymuszone błędy, chwilami mocno nie pasujące do pozycji numer jeden na świecie. Nawet po przegraniu pierwszego seta 5:7, nie potrafiła potwierdzić swojej przewagi. W drugiej partii odskoczyła co prawda na 4:1, ale Putincewa zdołała wyrównać. Dopiero krótkotrwały zryw Amerykanki pozwolił jej rozstrzygnąć losy na swoją korzyść wynikiem 6:4. - Nie potrafię wytłumaczyć, co się dzisiaj ze mną działo. Po prostu gra mi się nie układała tak jak powinna. Brakowało mi rytmu i precyzji, ale udało mi się wygrać. Mam nadzieję, ze limit złych meczów w tym turnieju wyczerpałam i teraz już będzie dużo lepiej - powiedziała po zwycięstwie Williams. Dopiero w decydującym secie doświadczenie wzięło górę, ale i wyraźnie entuzjazm Putincewej osłabł, wobec silniejszej fizycznie rywalki. 21-letnia tenisistka reprezentująca Kazachstan zdołała zdobyć w nim tylko jednego gema, ale nie może narzekać, bowiem z Paryża wyjedzie z czekiem na sumę 294 tysięcy euro, najwyższą premią w jej dotychczasowej karierze. Kolejną rywalką starszej z sióstr Williams będzie na paryskich kortach Bertens, której najlepszym wynikiem w Wielkim Szlemie była dotychczas czwarta runda (1/8 finału) osiągnięta w Rolandzie Garrosie przed dwoma laty. W meczu z faworyzowaną Bacsinszky zadziwiała konsekwencją i odwagą, bowiem wiele jej piłek trafiało w linie, choć momentami podejmowała bardzo duże ryzyko. Agresywna i szybka gra, ciągłe bombardowanie nieco zdezorientowanej Szwajcarki przyniosło skutki. - To był idealnie rozegrany przez mnie mecz od pierwszej do ostatniej piłki. Naprawdę nie mogę sobie niczego zarzucić, poza pojedynczymi błędami, ale te są normalne w każdym meczu. Nie potrafię powiedzieć co teraz czuję, ale i nie mam zbyt dużo czasu na świętowanie i cieszenie się z awansu, bo jutro kolejny mecz i to z Sereną. To dopiero będzie wyzwanie - powiedziała Bertens. O ile w pierwszym secie gra toczyła się równo do samego końca, o tyle w drugim Holenderka stopniowo uciekała rywalce i nawet na moment nie zostawiła cienia nadziei na odrobienie strat. W ten sposób osiągnęła pierwszy wielkoszlemowy półfinał i zapewniła sobie premię w wysokości co najmniej 500 tysięcy euro, w razie porażki z Williams (kolejne zwycięstwo oznacza czeka na okrągły milion). W czwartek piąty mecz w Paryżu wygrała w rywalizacji juniorek Iga Świątek, która do turnieju przebiła się przez dwie rundy eliminacji. W trzeciej rundzie 15-latka trenująca na co dzień na kortach Legii Warszawa pokonała starszą o dwa lata Amerykankę Sofię Kenin (nr 10.) 6:4, 7:5 i awansowała do ćwierćfinału. W nim spotka się w piątek z Rosjanką Anastazją Potapową, rozstawioną z numerem czwartym. Wieczorem Świątek w parze z Włoszką Federicą Bilardo pokonała Larę Escaurizę z Paragwaju i Rumunkę Ionnę Mince 6:4, 6:2. To zwycięstwo dało im awans do ćwierćfinału. W rywalizacji seniorów w tegorocznym Rolandzie Garrosie pozostał tylko jeden polski akcent, w postaci Łukasza Kubota, który razem z Austriakiem Alexandrem Peyą (nr 9.) jest w półfinale debla. Ich rywalami w tej fazie będą amerykańscy bliźniacy Bob i Mike Bryanowie (5.), którzy rundę wcześniej bez straty seta wyeliminowali Marcina Matkowskiego i Leandera Paesa z Indii (16.). - Nie trzeba chyba wyjaśniać nikomu, kim są bracia Bryanowie. Wiadomo, że zagramy przeciwko najbardziej utytułowanemu deblowi w historii, a to jest duża motywacja. Druga jest oczywiście miejsce w finale Wielkiego Szlema, więc na pewno damy z siebie wszystko razem z Aleksem. Obaj już graliśmy przeciwko Bryanom, więc wyjdziemy na kort dobrze przygotowani. Mam tylko nadzieję, że warunki do gry będą trochę choć lepsze, niż w ostatnich dniach - powiedział Interii Kubot. Nadzieje Polaka mogą się okazać niespełnione, bowiem prognozy francuskich meteorologów na piątek przewidują kolejne intensywne opady deszczu, w dodatku przez niemal cały dzień. Jeśli się potwierdza, to może to być drugi dzień - po ostatnim poniedziałku - bez gier w tegorocznym Rolandzie Garrosie. 34-letni Polak po raz trzeci w karierze wystąpi w wielkoszlemowym półfinale. Dwa poprzednie osiągnął w Australian Open, najpierw w 2009 roku z innym Austriakiem Oliverem Marachem, a następnie w 2014 triumfował w Melbourne ze Robertem Lindstedtem. Ze Szwedem wówczas stworzył parę dosłownie w ostatniej chwili, już na miejscu. Natomiast z Peyą porozumiał się tuż przed Rolandem Garrosem, przy czym jest to ich pierwszy wspólny start, od razu w Wielkim Szlemie. Zanim jeszcze w Paryżu osiągnęli półfinał, umówili się na wspólne występy na trawie, które zwieńczy za miesiąc udział w najstarszym i najbardziej prestiżowym turnieju tenisowym - w Wimbledonie. W Paryżu dotychczas Kubot był najdalej w ćwierćfinale - w 2010 i 2014 roku. Natomiast Peya najlepiej w Wielkim Szlemie wypadł w US Open 2013, osiągając finał, a w tym samym sezonie grał też w półfinale Rolanda Garrosa. W planie gier na 12. dzień paryskiej imprezy znalazły się wszystkie singlowe półfinały seniorów. O godzinie 13. na dwóch największych kortach rozpoczną rywalizację panie: na Philippe Chatrier Williams spotka się z Bertens, natomiast na Suzanne Lenglen Hiszpanka Garbine Muguruza (4.) zagra przeciwko Australijce Samancie Stosur (21.). Po nich, odpowiednio, wyjdą do gry Szkot Andy Murray (nr 2.) i ubiegłoroczny triumfator Szwajcar Stan Wawrinka (3.), a także Serb Novak Djoković (1.) i Austriak Dominic Thiem (13.), który osiągnął w Paryżu życiowy sukces. Z Paryża Tomasz Dobiecki Ćwierćfinały gry pojedynczej kobiet: Serena Williams (USA, 1.) - Julia Putincewa (Kazachstan) 5:7, 6:4, 6:1 Kiki Bertens (Holandia) - Timea Bacsinszky (Szwajcaria, 8.) 7:5, 6:2