Rozstawiona z numerem ósmym Świątek i występująca z 17. Sakkari nigdy wcześniej nie zmierzyły się, ale znają się choćby za sprawą wspólnych treningów. "Nie bez powodu jest obrończynią tytułu. Z pewnością lubi tutejsze korty i odpowiadają jej panujące tu warunki, choć są inne niż w ubiegłym roku. Ćwiczyłyśmy tutaj wspólnie przed turniejem. Iga jest uroczą dziewczyną i niewiarygodną tenisistką. Ma zaledwie 20 lat, a już zdobyła tytuł wielkoszlemowy" - zwróciła uwagę pierwsza grecka ćwierćfinalistka zmagań tej rangi. W poprzedniej rundzie wyeliminowała rozstawioną z "czwórką" Amerykankę Sofię Kenin, ubiegłoroczną finalistkę imprezy na kortach im. Rolanda Garrosa. Nie ma poczucia, że miała pecha, iż teraz czeka ją pojedynek z triumfatorką poprzedniej edycji. "Mówiłam to już wiele razy, że z nikim, kto dotarł do tego etapu, nie gra się łatwo. Niezależnie od tego, czy to liderka światowego rankingu, 10. zawodniczka tego zestawienia, 50. czy jakakolwiek inna. Każda z nich z jakiegoś powodu jest w tym ćwierćfinale. Niezależnie od tego, kto stanie po drugiej stronie siatki, to będzie wyjątkowo trudny mecz. Zamierzam cieszyć się chwilą i grać swoje" - zaznaczyła niespełna 26-letnia tenisistka z Aten. W głównej drabince Wielkiego Szlema zadebiutowała sześć lat temu w US Open. Na początku kolejnego sezonu w Australian Open wygrała w niej pierwsze spotkanie, a rok później po raz pierwszy dotarła do trzeciej rundy. Także w Melbourne - w poprzednim sezonie - zadebiutowała w czołowej "16". W Paryżu teraz po raz pierwszy przeszła trzeci etap rywalizacji. "Wiele razy utknęłam na trzeciej rundzie. To była przeszkoda, którą chciałam pokonać, zdjąć klątwę. Jestem podekscytowana pierwszym w karierze ćwierćfinałem. Wiedziałam, że on nadejdzie. Nie wiedziałam tylko kiedy. Uważam, że gram bardzo dobry tenis, zwłaszcza w tym roku. Nie widzę powodu, dlaczego miałabym nie dotrzeć jeszcze dalej" - stwierdziła. Poprawiła ona osiągnięcie swojej matki - Angeliki Kanellopoulou może pochwalić się co najwyżej trzecią rundą w Wielkim Szlemie. Sakkari w dorobku ma jeden wygrany turniej WTA - dwa lata temu zwyciężyła na kortach ziemnych w Rabacie. Rok wcześniej zaś dotarła do finału na twardej nawierzchni w San Jose. Bardzo chwali swojego trenera Brytyjczyka Toma Hilla, który jest jej rówieśnikiem. "Widzę różnicę między sobą jako zawodniczką, zanim zaczęłam z nim pracować i tą, którą jestem odkąd jest moim szkoleniowcem. Mamy bardzo dobrą chemię. On naprawdę mnie rozumie i wspiera mnie w każdej decyzji, którą podejmuję" - relacjonowała. Greczynka przyznała, że specyfika niemal stałej cotygodniowej rywalizacji tenisowej sprawia, że zawodnicy często są rozczarowani i niecierpliwi. Sama stara się z tym walczyć własnymi sposobami. "Złapałam się na tym, że byłam taka wiele razy w trakcie mojej kariery. Ważna była praca z właściwymi ludźmi, którzy bardzo mi pomogli. Dzięki temu cieszyłam się grą. Nagradzałam się zamiast się torturować. Kilka dni wolnego wystarczyło, bym odnalazła drogę, by to robić" - wspominała.