Agnieszka Niedziałek, PAP: Ze względu na ciążę nie ma pani w obsadzie obecnych zmagań we French Open. Niedawny US Open był pierwszym od 2016 roku turniejem wielkoszlemowym bez udziału Alicji Rosolskiej. Dziwnie jest teraz oglądać takie zawody w telewizji? Alicja Rosolska: Sama byłam zaskoczona, że miałam aż tak długą serię występów w imprezach tej rangi. Dowiedziałam się o niej z mediów. Z oglądaniem teraz meczów jest różnie. Jak rywalizacja ruszyła po przerwie spowodowanej Covid-19, to oglądałam wszystkie mecze w internecie. Jestem też cały czas w kontakcie z dziewczynami z touru, śledzę ich spotkania. Ale teraz mam też nowe obowiązki, muszę się szykować do nowej roli życiowej, więc nie zawsze mogę siedzieć przed telewizorem. Ale jak jest czas, to chętnie oglądam. Widziała pani poniedziałkowy maraton meczów Polaków na kortach im. Rolanda Garrosa? - Nie widziałam tylko niestety piątego, dramatycznego seta pojedynku Huberta Hurkacza. Czasem w telewizji przerzucano się na spotkania Magdy Linette i Kamila Majchrzaka, więc widziałam też fragmenty z ich występów, ale najwięcej wieczorem śledziłam poczynania wrocławianina. Tuż po sobie pomeczowe konferencje miał on i Linette. Można było odnieść wrażenie, że poznanianka z większym spokojem przyjęła porażkę z Kanadyjką Leylah Fernandez, a Hurkacz jeszcze mocno przeżywał wtedy przegraną z Amerykaninem Tennysem Sandgrenem. - Magda jest już dojrzałą tenisistką. Zrobiła duży postęp - i na korcie, i mentalnie. Zdaje sobie sprawę, że jak wyjdzie na kort i zagra swój tenis, to będzie wygrywać, a jeśli nie zaprezentuje się na swoim poziomie, to przegra. Wie, że to jest w jej rękach i że jak tu się nie udało, to będą kolejne mecze. Myślę więc, że podchodzi do tego z większym dystansem. Z takich meczów na pewno wyciągnie wnioski. Będzie wiedziała, nad czym musi pracować i zamieni to na pozytywy. Hurkacz jeszcze nie dotarł do tego etapu? - Hubert jest zaś młodym zawodnikiem. Ma już świetne wyniki na koncie, ostatnio bardzo dobrze zagrał w Rzymie i pewnie spodziewał się lepszego wyniku na kortach Rolanda Garrosa. Mógł więc podejść do tego bardziej emocjonalnie. Pokazywał te emocje wczoraj już w pierwszym secie i wówczas przeszło mi przez myśl, że może tego meczu nie wygrać. Ale jak tylko tak pomyślałam, to potem szybko wygrał drugą partię i pomyślałam "klasyk". Nieraz tak jest, że jak jeden zawodnik nieco odpuści, to drugi zaczyna robić błędy i pomaga rywalowi. I faktycznie, Hubert zaczął grać dobrze, solidnie. Wtedy powiedziałam, że pewnie już wygra, ale... Końcówki nie widziałam. Pewnie zmagał się też z warunkami, które są podczas tegorocznego French Open. Nie rozmawiałam z nim jeszcze, ale widać było, że wychodziły z niego emocje. Linette po swoim spotkaniu powiedziała dokładnie tak, jak pani to opisała. Zaznaczyła, że o wyniku przesądziły jej błędy i że były to proste pomyłki, które nie powinny się przydarzyć zawodniczce na jej poziomie. - Często jest tak, że znamy swój poziom i wiemy, jakie mamy doświadczenie i czego nie powinniśmy robić. Nawet podczas meczu Huberta wczoraj komentatorzy mówili, że aż śmiesznie patrzeć, bo pojawiły się takie błędy, które wydawało się, że robią już tylko juniorzy. Ale jak wychodzi się na kort, to każdy mecz jest inny, są emocje, bardzo chce się wygrać i zdarzają się takie powroty do przeszłości, do dawnych błędów. Nie zawsze więc wszystko wychodzi tak, jak chcemy. Uważa pani, że na poniedziałkowe występy poznanianki i wrocławianina mogła mieć wpływ długa przerwa w rywalizacji związana z pandemią koronawirusa? - Ciężko powiedzieć, bo każdy ma za sobą tę przerwę. Wiem, że oboje podczas niej dużo trenowali i byli naprawdę dobrze przygotowani, dobrze przepracowali ten okres. Może z tego powodu mieli większe oczekiwania. Myślę, że ta praca jeszcze zaprocentuje w ich przypadku.