Jako pierwszy na kort wszedł Marcin Matkowski z Francuzem Edouardem Rogerem-Vasselinem. Para rozstawiona z numerem 12. W wyrównanym trzysetowym meczu pokonała Amerykanina Nicholasa Monroe’a i Nowozelandczyka Artema Sitaka 5:7, 6:4, 6:4. - To był nasz pierwszy wspólny występ. Wiadomo, że on w deblu ma bardzo dobre wyniki, choćby wygrał Roland Garros przed trzema laty. Ale to był nasz pierwszy mecz i od razu przyszło nam zagrać razem w turnieju wielkoszlemowym, więc na pewno nie jest to komfortowa sytuacja. Trenowaliśmy w sumie trzy dni. Dobrze zaczęliśmy, przełamaliśmy ich raz na początku, ale później oni nas dwa razy przełamali w pierwszym secie, no to jest do poprawy. Potem było już lepiej i w miarę upływu czasu czuliśmy, że jesteśmy lepszą drużyną, no i nerwowa końcówka, którą wygraliśmy. Gdybyśmy nie wygrali, to byłby zawód, bo czuliśmy, że jesteśmy lepsi, a czasem nie udaje się tego udowodnić na korcie - podsumował mecz Matkowski. Roger-Vaselin wygrał Roland Garros 2014 w parze z Julienem Benneteau. Dwa lata później z tym samym rodakiem dotarł do ćwierćfinału. Niemal w ostatniej chwili umówił się z Matkowskim, czterokrotnym ćwierćfinalista tej imprezy (2010 i 2013 z Mariuszem Fyrstenbergiem, 2015 z Serbem Nenadem Zimonjiciem i 2016 z Leanderem Paesem z Indii) na wspólną grę w ostatniej chwili, choć był rozważany polski debel Matkowski i Jerzy Janowicz. - Miałem początkowo grać z Vaskiem Pospisilem, ale trzy dni przed zamknięciem zapisów powiedział mi, że nie zagra w Paryżu, ani w singlu, ani w deblu, a byliśmy umówieni od miesiąca. W tej niekomfortowej sytuacji umówiłem się z Jurkiem, że z nim zagram, jeśli nie znajdzie się żaden wolny deblista z czołowej 30-tki, bo nie było pewne czy z Jurkiem będziemy mieli wystarczająco wysoki wspólny ranking. Dla mnie też ważne jest rozstawienie, bo daje trochę bardziej komfortowy start. Ale dwa dni przed losowaniem drabinki Juergen Melzer wycofał się, no Vaselin zadzwonił do mnie, no i jak tu przyjechałem w piątek, to się okazało, że gram z Rogerem, nie Jurkiem. Nie było więc żadnego niedomówienia między nami - tłumaczył kulisy Matkowski. Równolegle na korcie nr 5 o awans do drugiej rundy walczyła Magda Linette w parze z Chorwatką Anją Konjuh. I zrobiły to skutecznie, eliminując ukraińskie siostry Ludmiłę i Nadię Kiczenok 6:7 (7-9), 6:2, 7:6 (7-4). Linette w czwartek wystąpi w drugiej rundzie singla, a po drugiej stronie siatki stanie jej partnerka deblowa - Konjuh, rozstawiona w drabince z nr 29. Wystąpią na korcie numer 17 o godzinie 11.00. - Nie rozmawiałyśmy o naszym meczu, tylko zażartowałam, że te trzy sety to była taktyka, żeby ją bardziej zmęczyć przed jutrem. Właściwie poza kortem, to nie miałyśmy okazji, żeby porozmawiać. Chyba nawet jesteśmy w różnych hotelach. Na pewno zrobimy jutro swoje przedmeczowe rytuały i będziemy gotowe do gry. Zresztą nawet nie wiem, czy przypadkiem się nie będziemy razem rozgrzewać. Tak naprawdę w dzisiejszym meczu nie dowiedziałam się niczego szczególnego o jej słabych punktach, ale znamy się już cztery lata - powiedziała Linette. Polka od kilku lat trenuje Chorwacji, w Splicie, jednak z mieszkającą w Zagrzebiu Konjuh spotyka się głównie na turniejach. Ale znają się i przyjaźnią, często wspólnie trenują. - To nie jest tak, że się nie angażujemy w taki mecz deblowy, żeby nie pokazać wszystkiego wiedząc, ze jutro spotkamy się w singlu. Ukrywać w takiej sytuacji można co najwyżej jakiś uraz czy lekką niedyspozycję, ale nic innego, bo za długo się znamy i znamy swoją grę. Jutro będę musiała być bardzo, bardzo solidna i iść za swoimi uderzeniami i nie liczyć, że ona będzie sama psuła. No i muszę ją trochę rozruszać na korcie, żeby nie grała z miejsca, tylko musiała pobiegać. Będę musiała mieć bardzo wysoki procent pierwszego serwisu, bo ona mocno wchodzi w kort na returnie, więc trzeba jak najwięcej serwisów grać w kort i na ciało. Dużo będzie zależało od samej Anji, w jakim humorze wyjdzie na kort, bo jednak siłowo ma dużą przewagę, ale ja nie mam nic do stracenia, to ona jest sklasyfikowana w czołowej 30-tce na świecie - dodała Linette. Jako trzecia awans do drugiej rundy awans wywalczyła Alicja Rosolska w parze z Japonką Nao Habino. Było sporo nerwów, emocji, zwrotów akcji i obronione cztery meczbole, a także pięć niewykorzystanych piłek meczowych. Jednak ostatecznie udało się im pokonać Serbkę Jelenę Janowicz i Amerykankę Coco Vandeweghe 0:6, 6:2, 7:6 (12-10). - Bardzo dziwny mecz, chyba najdziwniejszy, w jakim grałam. Jeszcze czuję skaczącą adrenalinę i wciąż się zastanawiam co się dokładnie działo na korcie. Trudno to objąć rozumem i na świeżo, pewnie będzie się trzeba z tym przespać i dopiero wyciągnąć jakieś wnioski. Na razie jest duża radość, satysfakcja, ale na pewno też z tyłu głowy świadomość, że parę rzeczy trzeba będzie poprawić przed kolejnym meczem - powiedziała Interii Rosolska. Wieczorem do zwycięskich Polaków dołączył Łukasz Kubot w parze z Brazylijczykiem Marcelo Melo (nr 4.). Liderzy rankingu najlepszych par sezonu ATP Doubles Race to London sporo się musieli natrudzić, zanim zdołali pokonać Francuzów Juliena Benneteau i Jeremy’ego Chardy’ego 3:6, 6:2, 6:3. - Wiadomo było, że to będzie ciężki mecz, bo tak naprawdę trafiliśmy na parę, której nikt nie chciał wylosować. Gra przeciwko tym Francuzom w Paryżu zawsze jest bardzo trudna, bo świetnie się tu czują, a i wiadomo, że publiczność mają po swojej stronie. Na dodatek w pierwszym secie nie do końca gra się układała po naszej myśli. Musieliśmy trochę drobiazgów pozmieniać i na szczęście w drugim secie było już dobrze, a w trzecim kontynuowaliśmy dobrą grę z poprzedniego seta. Najważniejsze, że pierwszy mecz za nami, teraz mamy dzień przerwy i wracamy do gry w piątek - powiedział Interii Kubot. W czwartek wystąpią obie Polki startujące w singlu. Równolegle z pojedynkiem Linette z Konjuh, ale na drugim co do wielkości stadionie im. Suzanne Lenglen, Agnieszka Radwańska (nr 9.) spotka się Belgijką Alison van Uytvanck, sklasyfikowaną na 113. miejscu w rankingu WTA Tour, która do turnieju awansowała z eliminacji. O miejsce w 1/8 finału gry podwójnej za to będą walczyć Matkowski i Roger-Vasselin- Ich rywalami w drugim meczu na korcie nr 16. Będą Andres Molteri i Kanadyjczyk Adil Shamasdin. Z Paryża Tomasz Dobiecki