23-letnia zawodniczka sprawiła sensację, pokonując we wtorek rozstawioną z numerem trzecim Ukrainkę Jelinę Switolinę 6:2, 6:4. Została tym samym pierwszą zawodniczką w liczonej od 1968 roku Open Erze, która startując od eliminacji dotarła w zmaganiach na kortach im. Rolanda Garrosa do półfinału. U singlistów udało się to jedynie w 1997 roku Belgowi Filipowi Dewulfowi. W Wielkim Szlemie takim osiągnięciem spośród kobiet pochwalić się mogą jeszcze tylko Australijka Christine Dorey (Australian Open 1978) i Amerykanka Alexandra Stevenson (Wimbledon 1999). Obie odpadły na tym etapie. Podoroska, która zajmuje 131. miejsce w rankingu WTA, dopiero po raz drugi w karierze znalazła się w głównej drabince Wielkiego Szlema. Cztery lata temu przegrała w US Open mecz otwarcia. - Czy szczypię się w tym momencie? Nie, bo nie chcę się obudzić - zaznaczyła. Tenisistka z Rosario, która ma ukraińskie korzenie, nigdy w karierze nie była sklasyfikowana wyżej na światowej liście niż na 130. pozycji. Na początku bieżącego sezonu była poza najlepszą "250" światowej listy. Przez ostatnie lata startowała głównie w imprezach niższej rangi - ITF. Jeszcze nie wygrała meczu w głównej drabince zawodów WTA. - Razem z moim sztabem wykonałam świetną pracę podczas przerwy związanej z pandemią koronawirusa. Trenowałam mocno forhend, bekhend, serwis. Ale tym, co poprawiłam najbardziej, jest moja mentalność - oceniła. Występ w eliminacjach w stolicy Francji zaczęła od... pokonania Magdaleny Fręch. Jej kolejną rywalką może być zaś Iga Świątek, o ile tenisistka z Raszyna we wtorkowy wieczór pokona włoską kwalifikantkę Martinę Trevisan. - Zamierzam obejrzeć to spotkanie. Półfinał z pewnością będzie bardzo trudnym meczem, ale cieszę się, że dotarłam do tego etapu. Na pewno będę na niego gotowa - zapewniła Podoroska. Jest też pierwszą od 16 lat Argentynką w ćwierćfinale i półfinale French Open. W 2004 roku dokonała tego Paola Suarez. - To dla mnie coś wyjątkowego, bo nie mamy zbyt wielu turniejów w Ameryce Południowej. Granie dla dziewczyn z tego kontynentu w tenisa jest bardzo skomplikowaną sprawą. Może mój obecny wynik pomoże młodszym zawodniczkom - stwierdziła rewelacja bieżącej edycji tej imprezy. Przyznała, że sama może liczyć na słowa wsparcia od Suarez oraz innej słynnej w przeszłości tenisistki z tego kraju - Gabrieli Sabatini. Zapewniła, że mimo iż rozegrała już w ramach zmagań na obiektach im. Rolanda Garrosa osiem meczów, to nie jest zmęczona. - Jestem zupełnie świeża, nic mnie nie boli. Tydzień przed rozpoczęciem French Open wygrałam imprezę ITF we Francji - przypomniała. Jak dodała, ma za sobą trudny moment, kiedy nie była pewna, czy wróci do tenisowej rywalizacji. - To było dwa lub trzy lata temu. Zmagałam się ze zbyt wieloma kontuzjami, mój ranking się znacząco pogorszył. Z powodu problemów z prawym nadgarstkiem nie grałam przez osiem miesięcy. Nie miałam potem pieniędzy, by startować w turniejach. To było też trudne, bo zmieniłam wówczas cały mój sztab - wspominała. W Paryżu imponuje stylem, który jest mieszanką siły i delikatnych, precyzyjnych skrótów. Jego ofiarą padła we wtorek Switolina, która po raz trzeci w stolicy Francji zatrzymała się na ćwierćfinale (2015 i 2017). - To był dla mnie ciężki mecz. Wiele rzeczy nie szło po mojej myśli. Żałuję, że poradziłam sobie z tym inaczej. Nadia zagrała naprawdę świetnie. Ja zaś nie byłam w stu procentach obecna pod względem mentalnym. Miałam problem z koncentracją. Dałam rywalce szanse, by pokazała swój najlepszy tenis - podsumowała Ukrainka, która jest półfinalistką ubiegłorocznych edycji Wimbledonu i US Open.