Zajmująca 172. miejsce w rankingu WTA Sherif dostała się do zasadniczej części zmagań w Paryżu z kwalifikacji. Na otwarcie trafiła na Pliskovą. Była liderka tego zestawienia i finalistka zmagań na kortach im. Rolanda Garrosa z 2017 roku po dwóch godzinach i 15 minutach wygrała 6:7 (9-11), 6:2, 6:4, ale zawodniczka z Afryki pozostawiła po sobie dobre wrażenie. "Nie sądzę, bym pokazała swój najlepszy tenis. Myślę, że wiele rzeczy mogłam zrobić lepiej. Ale wiecie co? Wyjadę stąd bardzo pozytywnie nastawiona i podekscytowana, by ciężko pracować. Bo zobaczyłam, jaki jest tu poziom i że nie grając najlepiej byłam tak blisko pokonania jednej z najlepszych zawodniczek na świecie. Muszę więc po prostu wciąż ciężko pracować" - podsumowała. Przyznała, że wciąż ma wiele do poprawy, co jest jej zaletą i daje jej więcej motywacji. "Nie mogę się doczekać powrotu na kort, treningu i jeszcze cięższej pracy, by wrócić i grać na tym poziomie. Miałam frajdę. Podobało mi się przebywanie tutaj. Czułam, że należę do tego świata, do wielkich kortów, na których koncentruje się uwaga, gdzie są wszyscy ci ludzie dookoła. Czułam się świetnie. Chciałabym ponownie zagrać na tych kortach. Jestem pewna, że na nie wrócę" - podkreśliła 24-letnia tenisistka. Za występ w pierwszej rundzie otrzyma czek na 60 tysięcy euro. To więcej niż połowa sumy, którą zarobiła przez całą dotychczasową karierę. Egipcjanka przed meczem mogła liczyć na wsparcie słynnego rodaka - piłkarza Liverpoolu Mohameda Salaha, który wspomniał o niej na Twitterze. "Nie kontaktował się bezpośrednio ze mną. Chciałabym, aby to zrobił. to byłoby bardzo, bardzo miłe. Zapytałabym go, jak poradził sobie z tą barierą wiary i został pierwszą osobą z Egiptu, która zrobiła coś tak wielkiego" - relacjonowała uśmiechnięta Sherif. Ona nie zdołała wyeliminować we wtorek rozstawionej zawodniczki, ale kilku innym tenisistkom się to udało. Odpadły bowiem m.in. Amerykanka Jennifer Brady (21.) i Chorwatka Donna Vekic (26.).