- Zagraliśmy dzisiaj dobry mecz, lepszy niż pierwszy, czy drugi w tym turnieju, ale tak naprawdę turniej Wielkiego Szlema zaczyna się w deblu dopiero od ćwierćfinału. Tu już nie ma słabych, czy przypadkowych par, tylko gra się wśród najlepszych. Co prawda to pierwszy turniej Leandera na kortach ziemnych w tym roku, no i pierwszy wspólny wstęp po dłuższej przerwie, więc się dopiero zgrywamy, to nie jesteśmy na straconej pozycji. Obaj mamy zupełnie różne style gry, Leander gra zupełnie inaczej, ja inaczej, ale jeśli każdy z nas będzie grał na swoim wysokim dobrym poziomie, to są szanse na kolejne wygrane - powiedział Matkowski. Kolejnymi rywalami duetu Matkowski-Paes będą amerykańscy bliźniacy Bob i Mike Bryanowie (nr 5.). - I ja i Leander graliśmy już z Bryanami i wygrywaliśmy z nimi mecze. Oczywiście szacunek jest, ale nie będzie tutaj jakiegoś szczególnego respektu przed nimi, ani żadnego bania się. Po prostu wyjdziemy na kort i będziemy się starać zagrać jak najlepiej. To jest mój czwarty występ w Paesem. Wcześniej zwyciężyliśmy razem w Kuala Lumpur, a w Szanghaju i Bazylei wygraliśmy po jednym meczu - powiedział Matkowski, który z Paesem będzie występował na trawie do Wimbledonu włącznie (jeszcze nie wiadomo, czy ranking pozwoli im na wspólna grę w Queen’s Clubie). Ewentualne zwycięstwo nad braćmi Bryanami otworzy szansę na "polski" półfinał debla w Paryżu. W tej samej połówce drabinki znalazł się bowiem Łukasz Kubot razem z Austriakiem Alexandrem Peyą (nr 9.), oni awansowali do ćwierćfinału już w sobotę. W poniedziałek na ich drodze staną Pablo Cuevas z Urugwaju i Hiszpan Marc Granollers. Być może również w dziewiątym dniu Roland Garros o miejsce w półfinale będą walczyć Matkowski i Paes, jeśli deszcz nie utrudni zrealizowanie niedzielnego planu gier. - Wyniki moje i Łukasza tutaj wskazują tylko, że słuszną decyzję podjęliśmy o rozstaniu i w bardzo dobrym momencie. Przez cztery pierwsze miesiące razem nie uzyskiwaliśmy zadowalających rezultatów, więc szkoda było to ciągnąć i czekać na cud. Tak obaj pracujemy na swoje rankingi, które mogą dać nam wysokie rozstawienie na igrzyskach olimpijskich. Tym bardziej że do Rio mamy jeszcze nie tylko Roland Garros, ale i kilka turniejów, no i Wimbledon - powiedział Interii Matkowski. Być może Kubot lub Matkowski wystartuje w Rio również w mikście, w parze z Agnieszką Radwańską, wiceliderką rankingu WTA Tour. Decyzję o tym, sami zainteresowani, będą mogli podjąć już na miejscu, tuż przed zamknięciem listy zgłoszeń do drabinki w grze mieszanej. - Zawsze jest taka opcja, ale decydujący głos tutaj ma Agnieszka. Wiadomo, że ona walczyć będzie o medal w singlu, więc być może nie będzie chciała rozpraszać się na miksta. Ja osobiście nie zdziwiłbym się, gdyby tak właśnie zrobiła, bo ma naprawdę szansę na podium. Ważne jest, żeby przystąpiła do gry w igrzyskach z małymi oczekiwaniami, bo zazwyczaj wtedy przychodzą największe sukcesy, kiedy się ich nie spodziewamy - powiedział Kubot. Radwańska od kilku lat koncentruje się na grze w singlu i nawet w Wielkim Szlemie nie startuje ani w deblu, ani w mikście. W niedzielę wieczorem - po zakończeniu meczu Andy’ego Murraya - będzie rywalizować na korcie im. Suzanne Lenglen w meczu czwartej rundy z Bułgarką Cwetaną Pironkową. Stawką jest awans do ćwierćfinału oraz premia w wysokości 293 tysięcy euro (porażka oznacza czek na 173 tys. euro). Będzie to już trzeci i to z rzędu występ krakowianki w tegorocznej edycji Roland Garros na drugim co do wielkości stadionie tenisowym w Lasku Bulońskim. Mecz pierwszej rundy rozegrała na korcie centralnym im. Philippe’a Chatriera. Radwańska jest faworytką meczu, m.in. dlatego, że jest sklasyfikowana o 10 pozycji wyżej od Bułgarki - 102. na świecie. Ma też zdecydowanie korzystny bilans dotychczasowych 11 pojedynków 9-2, a na nawierzchni ziemnej 4-0. - Jestem przekonany, że Radwańską stać tutaj na półfinał. Jednak nie wróżyłbym jej nic więcej, bo widziałem w jakiej dyspozycji jest tutaj Garbine Muguruza. Jeśli miałbym typować skład kobiecego finału, to jestem niemal pewien, że zagrają w nim Muguruza i Williams, przy czym wcale nie jestem przekonany, czy Serena wyjdzie z tego meczu zwycięsko. Widać, że nie złapała jeszcze właściwego rytmu, a Muguruza rozkręca się z każdym meczem - powiedział Interii były lider rankingu ATP Amerykanin John McEnroe. Zwyciężczyni meczu Radwańska-Pironkowa spotka się we wtorek z lepszą zawodniczką w spotkaniu Rumunki Simony Halep (nr 6.) z Australijka Samanthą Stosur (21.), który zamknie wieczorem rywalizację na korcie im. Philippe’a Chatriera. Znana jest już pierwsza para ćwierćfinałowa w dolnej połówce turniejowej drabinki. Jako pierwsza osiągnęła tę fazę Muguruza (nr 4.), pokonując w niedzielę w czwartej rundzie Rosjankę Swietłanę Kuzniecową (13.) 6:3, 6:4. Rywalką Hiszpanki będzie nieoczekiwanie Amerykanka Shelby Rogers, po wygranej z Rumunką Iriną-Camelią Begu (25.) 6:3, 6:4. Tenisistka z USA startuje po raz dziesiąty w Wielkim Szlemie, a dotychczas najlepszy wynik uzyskała we wrześniu ubiegłego roku, dochodząc do trzeciej rundy US Open. W rywalizacji mężczyzn również znana jest pierwsza para ćwierćfinałowa, którą tworzą broniący tytułu wywalczonego przed rokiem Szwajcar Stan Wawrinka (nr 3) i Hiszpan Albert Ramos-Vinolas, który w niedzielę wyeliminował Kanadyjczyka Milosa Raonica (8.) 6:2, 6:4, 6:4. O miejsce w 1/4 finału walczą obecnie czterej zawodnicy. Na korcie im. Suzanne Lenglen - Szkot Andy Murray (nr 2. Z Amerykaninem Johnem Isnerem (15.), a na Philippe Chatrier grają Japończyk Keri Nishikori (5.) z Francuzem Richardem Gasquetem (9.). Ich mecze przerwały około godziny 17 intensywne opady deszczu, na niecałe trzy kwadranse, po czym gry wznowiono. Udane występy w juniorskim Roland Garros kontynuuje Iga Świątek. 14-letnia Polka najpierw przebiła się do turnieju głównego z eliminacji, a w niedzielę wyeliminowała w pierwszej rundzie Rumunkę Georgię Graciun (nr 7.) 6:3, 6:2. W pierwszej rundzie singla juniorów, w niedzielę po południu, odpadł Piotr Matuszewski, ponosząc porażkę z Włochem Riccardo Belzeranim 6:7 (5-7), 2:6. Wieczorem występ w Paryżu rozpocznie Kacper Żuk od meczu z Hiszpanem Nicolą Kuhnem. Z Paryża Tomasz Dobiecki