Poprzednio ta sztuka udała się Linette w ubiegłym roku, w nowojorskim US Open. Poza tym ma za sobą siedem przegranych pojedynków wielkoszlemowych w pierwszych rundach, w tym dwa w Paryżu - w dwóch ostatnich edycjach. - Dla osoby, która tutaj nie wygrała jeszcze nigdy meczu, na pewno ważny jest pierwszy wygrany mecz, nawet przeciwko "dzikiej karcie". Tym bardziej, że to ona nie miała nic do stracenia, a ja wychodziłam z tej pozycji, że powinnam wygrać. Może to nie był trudny tenisowo mecz, ale psychicznie tak, bo wiedziałam, jaka będzie widownia. To nie było proste, zajęło mi to dobre 15 lat, żeby być tutaj, gdzie jestem i cieszę się, że się udało, nawet jeśli to nie był najładniejszy mecz - powiedziała Polka, która nie ukrywa, że największym jej problemem jest brak pewności siebie. - Od dłuższego czasu bardzo nad tym pracuję, no bo to, że nie do końca w siebie wierzę, to widać chyba w każdym meczu, w którym jest duża stawka. Oprócz tego, że mam trenera od przygotowania mentalnego, to pomaga mi jednak, że już rozegrałam trochę meczy w Wielkim Szlemie, choćby w US Open czy na większym korcie w Wimbledonie z Australijką Samantą Stosur. Powoli zaczyna być takie normalne, że tu jestem, mam coraz większe doświadczenie - dodała. Początek poniedziałkowego meczu był wręcz wymarzony, bowiem Polka zdobyła siedem pierwszych gemów, a po drodze seta, po 23 minutach gry. Kiedy Lim zdołała przerwać jej zwycięską serię, otrzymała burzę oklasków, która najwidoczniej dodała jej skrzydeł, bo zaraz po tym pierwszy raz objęła prowadzenie, a następnie podwyższyła na 3:1. - Czasami, jak na początku, jej nie wychodziło, ale przychodził taki moment, że ona gdzieś tam trafiła dwie, trzy piłki. Gdzieś tam na 2:0 mnie się nie udało mi się jej przełamać, no i zrobiło się nieciekawie. Czasem wydaje się, że mecz powinien pójść bardzo łatwo, a tutaj nagle role się na chwilę odwróciły. Dlatego cieszę się, że udało mi się zamknąć to w dwóch setach - powiedziała Linette. Przewagę przełamana podania rywalki Francuzka utrzymała do stanu 4:2, ale potem straciła trzy kolejne gemy. Przegrywając 4:5 obroniła dwie piłki meczowe, zanim wyrównała na 5:5. W 12. gemie znów miała problemy z utrzymaniem swojego serwisu i choć nie poddała się przy kolejnych trzech meczbolach, to przy szóstym brakło jej szczęścia. Po niezbyt udanym zagraniu Linette ruszyła do siatki, ale jej kończący forhend zawadził o taśmę i wyleciał na aut, po godzinie i 24 minutach. - Nie wiedziałam przed meczem, że Alize jest kontuzjowana, wiadomo, że takie rzeczy zawodniczki zazwyczaj skrywają przed rywalkami, bo prawie każda z nas jest "otejpowana", każda chodzi do fizjoterapeuty. Ale faktycznie coś w tym było, bo znam jej grę. Grałam z nią trzy razy i zawsze była bardziej defensywnie nastawiona, a dzisiaj od początku grała agresywnie. Ta kontuzja mogła jej pomóc w tym, bo postawiła wszystko na jedną kartę i grała bardzo agresywnie. To nie jest jej styl, więc sporo piłek wyrzucała, ale jak później kibice ją podnieśli na duchu, to wchodziły jej piłki grane nie wiadomo skąd - powiedziała Linette. Mecz Polki wyznaczony został na korcie numer 2, który położony jest tuż obok największego stadionu im. Philippe’a Chatriera, na którym równolegle walczyła Francuzka Kristina Mladenovic (nr 13.) z Amerykanką Jennifer Brady (wygrała 9:7 w trzecim decydującym secie). Dlatego czasem w najmniej odpowiednich momentach dobiegały z niego głośne okrzyki "allez les Blues!", choć trzeba przyznać, że francuscy fani mocno też wspierali Alize. - Wiadomo, że Francuzi zawsze zagrzewają do walki swoich zawodników. Więc tutaj trzeba być na to przygotowanym. Ale tak naprawdę to najważniejsze jest cały czas podążanie za swoją grą, trzeba się jak najbardziej na niej skupić i nie myśleć o wyniku. I nie myśleć o tym, że nagle rywalka wraca do meczu, tylko skupić na swoje grze i robić to, co należy - dodała. Kolejną rywalką 25-letniej Polki, sklasyfikowanej obecnie na 94. miejscu w rankingu WTA Tour, będzie Chorwatka Anja Konjuh, rozstawiona z numerem 29. Obie wystąpią w Paryżu razem w deblu, a zapisały się wspólnie do turnieju przed miesiącem. - Prywatnie się z Anją przyjaźnię już od dłuższego czasu, razem trenujemy. Już w zeszłym roku miałyśmy w planach zagrać razem w Wimbledonie, ale ona wtedy zagrała dłużej w Eastbourne tuż przed, a byłyśmy najwyżej rozstawione w eliminacjach, więc nie mogłyśmy w nich zagrać. Potem do tegorocznego Australian Open się razem nie dostałyśmy, bo byłam trochę za daleko w rankingu, no i tym razem się wreszcie udało. Bardzo się z tego cieszę, bo planowałyśmy to od dłuższego czasu, a tym bardziej, że teraz to ona mi zaproponowała - powiedziała Linette. Polka od kilku lat trenuje Chorwacji, w Splicie, jednak z mieszkającą w Zagrzebiu Konjuh spotyka się głównie na turniejach. - Na początku było tak, że trener Anji przyjaźnił się z moim trenerem. Kiedyś umówili nas na pierwszy wspólny trening, a potem poszłyśmy na jedną, drugą kolację, no i później już poszło. Na razie jeszcze co prawda nie widziałam od niej gratulacji za awans do drugiej rundy, ale i sama jej jeszcze nie pogratulowałam - dodała. Oprócz wspominanej Mladenovic i Linette, drugą rundę osiągnęła Garbine Muguruza (nr 4.), która przed rokiem w Paryżu odniosła pierwsze zwycięstwo w Wielkim Szlemie. Hiszpanka pokonała pewnie 37-letnią włoską weterankę Francescę Schiavone 6:2, 6:4 i teraz czeka ją pojedynek z Estonką Anett Kontaveit. Kobiecy tenis jest o wiele mniej przewidywalny niż męski, więc - pod nieobecność spodziewającej się dziecka Sereny Williams - wytypowanie choć wąskiego grona faworytek rywalizacji jest praktycznie niemożliwe. Ale na pewno w tłumie kandydatek do triumfu jedną z czołowych pozycji na starcie zajmuje właśnie Muguruza, choć niedawno narzekała na ból w karku. Kłopoty z nogą natomiast doskwierają Rumunce Simonie Halep (3.), która we wtorek na koniec rywalizacji na korcie centralnym im. Philippe’a Chatriera spotka się ze Słowaczką Janą Cepelovą. Udanie występ w Paryżu rozpoczęła natomiast Karolina Pliszkova (2.). Czeszka pokonała w poniedziałek Chinkę Saisai Zheng 7:5, 6:2 i potwierdziła swoje mistrzowskie aspiracje. Kolejną ważną pretendentką jest Ukrainka Elina Svitolina (5.), która rozpocznie występ od wtorkowej konfrontacji z Jarosławą Szwedową z Kazachstanu. W trzecim dniu Roland Garros pierwszy mecz rozegra Agnieszka Radwańska (8.). W ostatnim pojedynku na owalnym korcie numer 1, który w ramach przebudowy obiektu ma zostać zburzony przed 2020 rokiem, krakowianka spotka się wieczorem z francuską posiadaczką "dzikiej karty" Fioną Ferro. Z Paryża Tomasz Dobiecki Wyniki meczów 1. rundy gry pojedynczej kobiet: Magda Linette (Polska) - Alize Lim (Francja) 6:0, 7:5 Samantha Stosur (Australia, 23) - Kristina Kucova (Słowacja) 7:5, 6:1 Anastazja Pawliuczenkowa (Rosja, 16) - Patricia Tig (Rumunia) 6:1, 1:0, krecz Tig Jekaterina Aleksandrowa (Rosja) - Katerina Siniakova (Czechy) 6:4, 2:6, 6:2 Elise Mertens (Belgia) - Daria Gavrilova (Australia, 24) 7:6 (7-4), 1:6, 6:4 Ana Konjuh (Chorwacja, 29) - Danka Kovinić (Czarnogóra) 7:5, 7:6 (7-4) Francoise Abanda (Kanada) - Tessah Andrianjafitrimo (Francja) 6:3, 6:4 Kiki Bertens (Holandia, 18) - Ajla Tomljanovic (Australia) 4:6, 6:1, 6:1 Catherine Bellis (USA) - Quirine Lemoine (Holandia) 6:3, 3:6, 6:1 Johanna Larsson (Szwecja) - Natalia Wichliancewa (Rosja) 6:4, 6:4Caroline Wozniacki (Dania, 11) - Jaimee Fourlis (Australia) 6:4, 3:6, 6:2 Shuai Zhang (China, 32) - Donna Vekić (Chorwacja) 7:5, 6:4 Garbine Muguruza (Hiszpania, 4) - Francesca Schiavone (Włochy) 6:2, 6:4 Ons Jabeur (Tunezja) - Ana Bogdan (Rumunia) 6:3, 6:4 Anett Kontaveit (Estonia) - Monica Niculescu (Rumunia) 7:5, 6:1 Julia Putincewa (Kazachstan, 27) - Myrtille Georges (Francja) 6:3, 6:0 Richel Hogenkamp (Holandia) - Jelena Janković (Serbia) 6:2, 7:5