W sobotę, w trakcie drugiego gema, tenisiści musieli się udać na poda dwie i pół godziny do szatni, bowiem nad kortami doszło do oberwania chmury. Pogoda uległa poprawie przed godziną 18 i gry na wszystkich kortach wznowiono. W trzecim secie Kubot i Peya przegrywali już 1:4, ale obronili trzy piłki na 5:1 dla rywali, po czym odrobili straty i doprowadzili do tie-breaka. W nim wykorzystali pierwsza piłkę meczową. - Nie weszliśmy w ten mecz, jak należy, ale potem wróciliśmy z 2:5, żeby przegrać seta 5:7. W drugim secie była już lepsza gra z naszej strony, a w trzecim, cóż, przegrywaliśmy i myśleliśmy, że jest po meczu, bo mieli trzy przewagi w szóstym gemie, ale jakoś to wytrzymaliśmy i wybroniliśmy się. Nie da się ukryć, że przeżyliśmy dzisiaj śmierć kliniczną, bo wróciliśmy z bardzo dalekiej podróży. Myślę, że taki mecz bardzo buduje psychikę moją i Aleksa, bo przecież to nasz pierwszy wspólny turniej i dopiero trzeci wspólny mecz, i to trzeci mecz w ciągu trzech dni - powiedział Interii Kubot. Warunki panujące na korcie numer 3., jednym z najszybszych na całym obiekcie centrum tenisowego położonego na skraju Lasku Bulońskiego, wyraźnie odpowiadały Amerykanom, których głównym atutem w grze są mocne serwisy. Poza drugim setem im łatwiej przychodziło utrzymywanie własnych podań, ale widać było u nich lepsze zgranie, niż w przypadku polsko-austriackiej pary. - Cieszymy się, że przeszliśmy pierwszy tydzień w Wielkim Szlemie i teraz mamy dwa dni, żeby odpocząć i poprawić parę elementów, które były widoczne dzisiaj na korcie. W tej fazie poprzeczka wisi o wiele wyżej, więc nie ma już miejsca na brak zgrania czy niepewność w grze, niezależnie od tego, na kogo trafimy. Jutro my lub nasi trenerzy będziemy oglądać mecz, który wyłoni naszych rywali - dodał Kubot. Będą nimi zwycięzcy niedzielnego meczu, w którym spotkają się Kanadyjczyk Daniel Nestor i Aisam-ul-haq Qureshi z Urugwajczykiem Pablo Cuevasem i Hiszpanem Marcelem Granollersem. Kubot i Peya nigdy jeszcze ze sobą nie grali, więc w Paryżu odnotowali pierwszy wspólny start i to od razu w Wielkim Szlemie. Teraz przed nimi kilka turniejów na trawie, w tym w kolejnej wielkoszlemowej imprezie, która 27 czerwca rozpocznie się na trawiastych kortach w Wimbledonie. O awans do ćwierćfinału w deblu będzie walczył również Marcin Matkowski w parze z Leanderem Paesem z Indii (nr 16.). W sobotę odpoczywali, bowiem tego dnia dopiero zostali wyłonieni ich rywale. Będą nimi Brytyjczyk Jamie Murray i Brazylijczyk Bruno Soares (nr 4.), którzy w drugiej rundzie wygrali z Francuzami Davidem Guezem i Vincentem Millotem 6:2, 7:6 (7-5). Ten mecz zostanie rozegrany jako drugi na korcie numer 2., około godziny 13. Kubot i Matkowski rozpoczęli sezon grając razem w Tourze, ale po czterech miesiącach, z powodu braku zadowalających wyników, postanowili walczyć o punkty do rankingu osobno, grając z różnymi partnerami. Jednak w sierpniu stworzą olimpijski debel, który będzie walczył o medal w Rio. Jest też duże prawdopodobieństwo, że jeden z nich wystąpi również w grze mieszanej, razem z Agnieszką Radwańską. - Wiadomo, że teoretycznie w mikście najłatwiej o olimpijski medal, bo będzie w nim najkrótsza droga. W drabince znajdzie się tylko 16 par, które będą miały najlepsze rankingi, a wszystko okaże się już na miejscu, w Rio. Na pewno będzie ciasno na liście zgłoszeń, więc przydałoby się, żebyśmy obaj z Marcinem jeszcze poprawili swoje miejsca w deblowych rankingach. Ale też nie zdziwiłbym się, gdyby Aga postanowiła skupić się na singlu i w nim tylko powalczyć o medal - powiedział Interii Kubot. Radwańska nie grała w Paryżu w mikście i raczej nie zamierza też zgłaszać się do niego za miesiąc w Wimbledonie. Woli zachować siły na jak najlepsze starty w singlu. - To się mija z celem. Zawsze dobrze grałam debla, a tego się nie zapomina. Poza tym mikst jest bardzo podobny do debla, w dodatku więcej nim grają mężczyźni, a kobiety są trochę jakby na dokładkę. Zresztą Puchar Hopmana graliśmy też z Jurkiem Janowiczem trochę na żywioł, bez wcześniejszej wspólnej gry i wygraliśmy turniej. Większy problem jest z wyborem partnera, bo tu jestem trochę w kropce, no ale będzie decydował pewnie ranking, już na miejscu. Cztery lata temu, w Londynie, był bardzo wysoki, więc zobaczymy tuż przed igrzyskami. Jeszcze nie wiem z kim zagram, nie myślałam o tym, na razie jest jeszcze Roland Garros, po nim trawa i Wimbledon, no i potem dopiero będą igrzyska - powiedziała Radwańska. 27-letnai krakowianka jest ostatnią Polką, jaka pozostała w rywalizacji seniorek w tegorocznym Roland Garros. W niedzielę wiceliderka rankingu WTA Tour będzie rywalizować w meczu czwartej rundy z Bułgarką Cwetaną Pironkową. Stawką jest awans do ćwierćfinału oraz premia w wysokości 293 tysięcy euro (porażka oznacza czek na 173 tys. euro). Będzie to ostatni mecz na korcie im. Suzanne Lenglen, drugim największym stadionie w centrum tenisowym położonym na obrzeżach Lasku Bulńskiego. Radwańska jest faworytką meczu, nie tylko ze względu na pozycje zajmowane w rankingu - Bułgarka jest 102. na świecie, czyli dokładnie o 100 lokat niżej. Na korzyść Polki przemawia też korzystny bilans dotychczasowych pojedynków 9-2, w tym na kortach ziemnych 4-0. W sobotnich meczach trzeciej rundy nie doszło do większych niespodzianek, poza odpadnięciem byłej liderki rankingu WTA Tour - Serbki Any Ivanović (nr 14.), która przegrała z Ukrainką Eliną Switoliną 4:6, 4:6. Do 1/8 finału awansowały za to: broniąca tytułu Amerykanka Serena Williams (1.), jej starsza siostra Venus (9.), Szwajcarka Timea Bacsinszky (8.), Hiszpanka Carla Suarez-Navarro (12.), Julia Putincewa z Kazachstanu oraz Holenderka Kiki Bertens. U mężczyzn poważny zawód przeżyli kibice francuscy, bowiem ich najpoważniejszy kandydat do zwycięstwa w Roland Garros, czyli Jo-Wilfried Tsonga (6.) doznał kontuzji. Skreczował prowadząc 5:2 w pierwszym secie meczu z Łotyszem Ernestsem Gulbisem. To kolejne osłabienie, po wycofaniu się Hiszpana Rafaela Nadala (nr 4.), w górnej połówce turniejowej drabinki, co może ułatwić Novakovi Djokoviciowi (1.) dotarcie do czwartego paryskiego finału, a trzeciego z rzędu (był w nim też w 2012 roku). Serb w sobotę pewnie pokonał Brytyjczyka Aljaza Badene 6:2, 6:3, 6:3. Oprócz lidera rankingu ATP World Tour i Gulbisa, 1/8 finału osiągnęli również: Czech Tomas Berdych (7.), Belg David Goffin (12.), Austriak Dominic Thiem (13.) oraz Hiszpanie David Ferrer (11.) i Hiszpan Roberto Bautista-Agut (14.). Z Paryża Tomasz Dobiecki