Dotychczasowe losy Pawliuczenkowej i Krejczikovej były dość odmienne. Rosjanka, która za niespełna miesiąc będzie obchodzić 30. urodziny, w 52. występie w głównej drabince turniejów wielkoszlemowych awansowała po raz pierwszy w karierze do decydującego meczu. Poprzednią rekordzistką była Włoszka Roberta Vinci, finalistka US Open 2015, której udało się to za 44. podejściem. Pochodząca z Samary zawodniczka nigdy wcześniej nie dotarła do "czwórki" w zawodach tej rangi. Wcześniej sześć razy zatrzymała się rundę wcześniej, po raz pierwszy 10 lat temu właśnie w Paryżu. Zajmująca 33. miejsce w rankingu WTA i młodsza o cztery lata Krejczikova, która ma na koncie większe sukcesy w grze podwójnej, dopiero po raz piąty znalazła się w głównej drabince wielkoszlemowej rywalizacji w singlu. Wcześniej tylko raz przeszła drugą rundę - w poprzednim sezonie właśnie na kortach im. Rolanda Garrosa zatrzymała się na 1/8 finału. Teraz przed przybyciem do stolicy Francji wygrała w Strasburgu swój pierwszy turniej WTA w singlu. Urodzona w Brnie tenisistka zna już smak wygranej w Paryżu - trzy lata temu wywalczyła tam tytuł w deblu. W tym samym sezonie była też najlepsza w tej konkurencji w Wimbledonie. Teraz także ma szansę dublet - w niedziele ona i Katerina Siniakova zagrają w decydującym meczu gry podwójnej z Igą Świątek i Amerykanką Bethanie Mattek-Sands. Pierwszy w karierze pojedynek Pawliuczenkowej i Krejczikovej rozpocznie się o godz. 15. Po jego zakończeniu odbędzie się finał męskiego debla, w którzy zmierzą się rozstawieni z numerem szóstym Francuzi Nicolas Mahut i Pierre-Hugues Herbert oraz reprezentujący Kazachstan Andriej Gołubiew i Aleksander Bublik. an/ krys/