Świątek jak na razie idzie jak burza w tegorocznej edycji zmagań na kortach im. Rolanda Garrosa. W drodze do finału nie straciła seta, a sześciu rywalkom oddała łącznie tylko 23 gemy. Na otwarcie odprawiła występującą z "15" Czeszkę Marketę Vondrousovą, finalistkę sprzed roku, a głośno zrobiło się o niej, gdy w 1/8 finału pokonała najwyżej rozstawioną Rumunkę Simonę Halep, główną faworytkę całej imprezy. Komentatorzy chwalili 19-letnią Polkę po kolejnych spotkaniach za wszechstronność, efektowny styl gry oraz skuteczność. Dotychczas jej najlepszym wynikiem w Wielkim Szlemie była 1/8 finału. Udało jej się dotrzeć do niej w poprzedniej edycji French Open i na początku tego sezonu w Australian Open. Teraz dołączyła do Jadwigi Jędrzejowskiej i Agnieszki Radwańskiej w gronie jedynych osób z Polski, które dotarły do finału turnieju tej rangi w singlu. Żadna z jej poprzedniczek nie sięgnęła po tytuł. Nastolatka z Raszyna poszła teraz w ślady Jędrzejowskiej, która wystąpiła w decydującym meczu paryskiej imprezy w 1939 roku. W tej samej edycji triumfowała w deblu. Poza tym słynna przed laty zawodniczka wystąpiła dwa razy w pojedynku o tytuł w 1937 roku - w Wimbledonie i w US Open. Radwańska osiem lat temu przegrała decydujący mecz Wimbledonu. Podopieczna trenera Piotra Sierzputowskiego tym razem nie powtórzy wyczynu Jędrzejowskiej - w piątek odpadła w półfinale gry podwójnej. W dwóch ostatnich spotkaniach w singlu 54. w rankingu WTA Świątek była faworytką - mierzyła się z kwalifikantkami. Teraz presja spoczywać będzie na rozstawionej z "czwórką" Kenin, która ma w dorobku jeden tytuł wielkoszlemowy. 21-letnia Amerykanka wywalczyła go na początku sezonu w Melbourne. Nad Polką ma przewagę doświadczenia i większych sukcesów, ale to tenisistka z Raszyna wygrała ich juniorski pojedynek w trzeciej rundzie French Open 2016. Jako seniorki zmierzą się teraz po raz pierwszy. Tenisistka z Raszyna za sprawą życiowego sukcesu osiągniętego w Paryżu zaliczy spory awans na światowej liście i otrzyma czek na pokaźną sumę. W poniedziałek po raz pierwszy znajdzie się w czołowej "30" rankingu. Po awansie do finału w wirtualnym notowaniu jest na 24. miejscu. Triumf oznaczałby przesunięcie się na 17. lokatę. Dotarcie do decydującego meczu w singlu zapewniło jej czek na 850,5 tys. euro. Wywalczenie tytułu daje premię w wysokości 1,6 mln. Dotychczas zarobiła na korcie 1,1 mln USD. W finale French Open z Polaków wystąpili też: w deblu Wojciech Fibak (1977), a w mikście Klaudia Jans-Ignacik (2012) i Marcin Matkowski (2015). Żadne z nich nie wygrało. Po zakończeniu pojedynku singlistek w sobotę odbędzie się też finał męskiego debla. Zmierzą się w nim rozstawieni z "siódemką" Chorwat Mate Pavić i Brazylijczyk Bruno Soares oraz Niemcy Kevin Krawietz i Andreas Mies (8.). Pierwszy z duetów triumfował razem w niedawnym US Open, a drugi broni w Paryżu tytułu. an/ co/