Norweg (8. ATP) potwierdził swoją wysoką formę z tego sezonu. W tym roku grał w trzech finałach ATP, z czego dwa - w Buenos Aires i przed rozpoczęciem Rolanda Garrosa w Genewie - wygrał. Jedynej finałowej porażki doznał w Miami, gdzie uległ rewelacyjnemu nastolatkowi z Hiszpanii Carlosowi Alcarazowi. Polak (13. ATP) nieźle zaprezentował się w ostatnich tygodniach. Był w półfinale w Miami (również porażka z Alcarazem), w ćwierćfinale w Monte Carlo i Madrycie. W Paryżu wygrał trzy mecze, z: Włochami Giulio Zeppierim i Marco Cecchinato, Belgiem Davidem Goffinem. Wszystkie - bez straty seta i bez przełamania własnego serwisu. Dużo niewymuszonych błędów Hurkacza w pierwszym secie Tymczasem w swoim pierwszym gemie serwisowym, przy stanie 0:1, Polak przegrał swoje podanie. Zdobył w nim tylko jeden punkt. Był bezradny wobec bardzo solidnej i konsekwentnej gry młodszego od siebie o rok rywala. Hurkacz zdołał natychmiast odrobić stratę przełamania i to wygrywając do 0. Ale to był jedynie chwilowy przebłysk dobrej gry polskiego zawodnika. Potem kolejny raz stracił serwis i w secie Ruud osiągnął wyraźną przewagę. Norweg wygrał 6:2 w 32. minuty. Wrocławianin popełnił aż 13 niewymuszonych błędów, a jego rywal dwa. To za duża dysproporcja jak na tę fazę turnieju. Kłótnia z sędzią w drugim secie, a potem... Hurkacz nie był sobą. Bardzo rzadko grał na poziomie z poprzednich meczów. Nie tylko łatwo psuł piłki, ale też jego mowa ciała wyrażała zaskakującą słabość i niemoc. Ruud wykorzystywał każdą możliwość, by przejąć inicjatywę. W drugim secie po blisko 18 minutach Norweg objął prowadzenie 3:0. Decydujący, jak się później okazało, był drugi gem. Tenisista ze Skandynawii przełamał serwis Hurkacza. Było dużo zamieszania, bo sędzia dał ostrzeżenie Polakowi za to, że przekroczył czas przeznaczony na podanie. Polak kwestionował tę decyzję. Nic nie wskórał. Obaj zawodnicy nie mieli już break pointów. Ruud pokonał w tym secie Polaka 6:3 po 38 minutach. Nadal przeważał, choć już nie tak wyraźnie jak pierwszej partii. Hurkacz wraca do gry W trzeciej Hurkacz się wyraźnie odrodził. Wróciła pewność siebie, zmienił też taktykę, grał bardziej agresywnie, zmuszając Norwega do błędów. Kilka jego zagrań wzbudziło aplauz publiczności. Tym razem też doszło tylko do jednego przełamania serwisu. Dokonał tego jednak Hurkacz - w szóstym gemie. Nie dał już sobie odebrać tej przewagi. Pokonał Norwega 6:3. Wrócił do gry. To był kolejny szybki set. Trwał 38 minut. Zawodnicy nie bawili się w długie wymiany. Tylko siedem z nich liczyło więcej niż dziewięć uderzeń. Przeważały krótsze - do czterech uderzeń. Było ich aż 30. W tej partii tylko dwa gemy były rozegrane na przewagi. Od 3:1 do 2:5 w czwartym secie Można było oczekiwać, że Hurkacz znalazł odpowiedni rytm. Wskazywał na to również początek czwartego seta. Polak wykorzystał break pointa, prowadził 3:1. Potem jednak stało się coś niespodziewanego. Hurkacz w swoim gemie serwisowym prowadził 40:15 i przegrał cztery punkty z rzędu, w tym jednego po źle zagranym smeczu. Zrobiło się "tylko" 3:2, a potem było już 2:5. Norweg po raz drugi przełamał serwis Polaka. W ósmym gemie wrocławianin obronił jednego meczbola i swój serwis, choć nie było łatwo. Potem Ruud serwował, by wygrać mecz. Bez większych problemów zakończył spotkanie. Hurkacz żegna się z Paryżem. Mimo porażki z Ruudem w IV rundzie, to był dobry dla niego turniej. Pierwszy raz w karierze zagrał w drugim tygodniu Rolanda Garrosa. Olgierd Kwiatkowski IV runda turnieju singla mężczyzn Rolanda Garrosa (pula nagród 43,6 mln euro) Hubert Hurkacz (Polska, 12) - Casper Ruud (Norwegia, 8) 2:6, 3:6, 6:3, 3:6.