Ze względu na pandemię COVID-19 po raz drugi z rzędu dziennikarze obsługujący Rolanda Garrosa mieli do wyboru złożenie wniosku o tradycyjną akredytację, która wiąże się z obecnością na kortach lub wersję wirtualną. Większość korzysta obecnie z drugiej opcji i łączy się podczas konferencji prasowych lub wywiadów zdalnie. Jeden z przedstawicieli mediów, znany z zadawania nietypowych pytań, przyznał, że właściwie był w supermarkecie, gdy miał okazję porozmawiać z Niemcem Alexandrem Zverevem. Oburzeni organizatorzy odebrali mu akredytację. Dziennikarz później jednak poinformował, że odzyskał ją po tym jak przeprosił. Zapytany o tę sytuację po swoim środowym meczu Zverev - zanim jeszcze okazało się, że reporter już odzyskał przepustkę - bronił dziennikarza. "On jest bardzo miłym facetem. Mam nadzieję, że odzyska swoją akredytację. Nie chcę być powodem, dla którego ją stracił. Myślę, że zrobił to bardziej dla żartu. Ja też czasami robię dowcipy, które są odbierane w niewłaściwy sposób" - przyznał Niemiec. Konferencje prasowej w Paryżu są w centrum uwagi po tym jak Japonka Naomi Osaka zaznaczyła kilka dni przed rozpoczęciem turnieju, że nie będzie brała w nich udziału. Argumentowała, że chce w ten sposób zwrócić uwagę na problemy związane ze zdrowiem psychicznym. Wiceliderka światowego rankingu zgodnie z zapowiedzią nie rozmawiała z mediami ani przed imprezą, ani po spotkaniu 1. rundy. Za opuszczenie pomeczowej konferencji dostała karę w wysokości 15 tysięcy dolarów. Wówczas organizatorzy wszystkich czterech turniejów wielkoszlemowych wydali wspólne oświadczenie, w którym poinformowali, że jeśli będzie kontynuowała bojkot, to grozi jej dyskwalifikacja. W poniedziałek zdobywczyni czterech tytułów tej rangi wycofała się z turnieju. "Najlepszą rzeczą dla turnieju, dla innych zawodniczek i dla mojego dobrego samopoczucia jest to, że wycofuję się, aby każdy mógł skupić się na tenisie" - napisała wówczas na Twitterze Osaka.