Ferrer przegrał w 4. rundzie turnieju z Czechem Tomaszem Berdychem 3:6, 5:7, 3:6. Jego mecz rozpoczął się we wtorek, ale z powodu intensywnych opadów deszczu został przerwany po trzech gemach i dokończony w środę. Po spotkaniu Hiszpan nie ukrywał swojej wściekłości. - To jest absurd. W Australii są trzy korty z dachem, chociaż tam rzadko pada, a w Paryżu żaden kort nie ma zadaszenia, pomimo częstych opadów - rozkładał ręce tenisista. Ferrer przyznał, że słyszał słowa Agnieszki Radwańskiej, która również nie zostawiła na organizatorach Rolanda Garrosa suchej nitki. Przypomnijmy, że mecz Polki również był kilka razy przerywany i ostatecznie odpadła ona z turnieju po porażce z Cwetaną Pironkową. - Jestem niemile zaskoczona, a wręcz wściekła, że musiałyśmy grać w deszczu. To nie turniej ITF, tylko Wielki Szlem! Jak można pozwolić zawodnikom na grę w takich warunkach? Nikt tu nie zwraca na nas uwagi - mówiła Radwańska. - My, tenisiści, jesteśmy w tym wszystkim najmniej ważni. Nie mogę uwierzyć, że kazano nam grać w takich warunkach. Mieliśmy szczęście, że obyło się bez kontuzji - podkreślił z kolei Ferrer.