Dotychczas lepsze wspomnienia z kortów im. Rolanda Garrosa miała Keys. Amerykanka rok temu zatrzymała się na półfinale. Barty z kolei w pięciu poprzednich latach nie była w stanie przejść drugiej rundy. Czwartkowy pojedynek był trzecią konfrontacją tych tenisistek. Po raz drugi lepsza okazał się Australijka, która zrewanżowała się rywalce za porażkę w meczu otwarcia paryskiej imprezy sprzed dwóch lat. Pierwotnie ćwierćfinałowy pojedynek miały rozegrać w środę, ale z powodu nieustannie padającego deszczu wszystkie mecze zaplanowane zostały przełożone na kolejny dzień. W drugim secie Barty prowadziła 5:3, ale pozwoliła przeciwniczce doprowadzić do remisu. Nie dopuściła jednak do tego, aby o losach spotkania zdecydowała trzecia partia. 23-letnia zawodniczka w ostatnich miesiącach robi stałe postępy w Wielkim Szlemie. W ubiegłorocznym US Open odpadła w 1/8 finału, a w styczniowym Australian Open dotarła zaś do czołowej "ósemki". Teraz zrobiła kolejny krok. Urodzona w Ipswich tenisistka to ciekawa postać w tenisowym świecie. Po występie w US Open 2014 zrobiła sobie niemal dwuletnią przerwę od tenisa, by... grać w tym czasie półprofesjonalnie w krykieta. Najlepszym wynikiem Keys w Wielkim Szlemie jest finał US Open 2017. O pierwszy w karierze występ w decydującym meczu zawodów tej rangi Barty zagra z niespełna 18-letnią Amandą Anisimovą. Zajmująca 51. miejsce w rankingu WTA Amerykanka w czwartek wyeliminowała broniącą tytułu i rozstawioną z "trójką" Rumunkę Simonę Halep. - Anisimova gra teraz świetny tenis. By dostać się do półfinału trzeba dobrze grać. To niesamowita szansa dla nas obu. Obie będziemy miały frajdę z naszego piątkowego pojedynku - zaznaczyła Australijka.