W 2018 roku 21-letnia wówczas tenisistka zagrała w drugiej rundzie wielkoszlemowego turnieju French Open, przebrnęła też przez kwalifikację Australian Open. Na początku kolejnego roku Andrzej Kobierski, jej trener, gorzko podsumował relacje zawodniczki z urzędem miasta Łodzi. - Zawodniczka, która jest rodowitą łodzianką, nigdy nie otrzymała pomocy ze strony miasta, choć już w wieku 15 lat była mistrzynią Polski w tenisie. W Łodzi jest hala tenisowa wybudowana z pieniędzy podatników o nawierzchni betonowej. Próbowaliśmy dogadać się z prezesem MKT [Miejskiego Klubu Tenisowego - przyp. red.]. Magda potrzebowała trzech godzin treningu tenisowego dziennie - mówił szkoleniowiec w "Expressie Ilustrowanym". Okazało się, że stawki podyktowane przez miejski klub były wtedy za wysokie dla będącej na dorobku zawodniczki. - Gdy zadzwoniłem do Bytomia, od razu dostaliśmy godziny za darmo. Usłyszeliśmy: Przyjeżdżajcie, grajcie, czekamy na was. W Warszawie kort mamy opłacony z puli Polskiego Związku Tenisowego. Gdzie tylko się pojawiamy, ludzie tenisa gotowi są nam nieba przychylić - podkreślał pięć lat temu Kobierski. - Tym większy żal, że nie dzieje się tak w Łodzi. Magdalena Fręch: Wierzę, że współpraca z Bytomiem będzie trwała, bo układa się bardzo dobrze W efekcie Fręch na stałe została zawodniczką Górnika Bytom i promowała śląskie miasto na stroju. Z roku na rok poprawiała swoją pozycję w światowym rankingu. Ten sezon był najlepszy jej w karierze. Wygrała pierwszy turniej WTA (w Guadalajarze), dotarła do czwartej rundy Australian Open. Do tego dobra gra w drugiej części sezonu sprawiła, że awansowała na moment na 22. miejsce w rankingu WTA. Z Polek tylko Iga Światek jest lepsza. Polski Związek Tenisowy podpisał umowę z Polską Organizacją Turystyczną. Jedną z twarzy promującej kraj zagranicą będzie właśnie Fręch. Pokazana będzie m. in. Łódź z ulicą Piotrkowską, Manufakturą i Szkołą Filmową. W wydarzeniu wziął udział m. in. przedstawiciel Bytomia, który wręczył zawodniczce nagrodę i złożył gratulacje od prezydenta miasta. - Jestem łodzianko-bytomianką, ale reprezentuję klub ze Śląska. Gdy jestem w Polsce, to drugi dom mam właśnie w Bytomiu. Mogę tam zawsze liczyć na prezesa Górnika. Jak będę potrzebowała kortu, to przyjmą mnie z otwartymi rękami - zapewnia Fręch. O współpracy z Łodzią padły gorzkie słowa. - W tym mieście nie było takich możliwości. Łódź nie wykazała żadnych chęci pomocy i wsparcia. Mimo że prosiłam czasem o drobne rzeczy. Tym lepiej że kiedy odnoszę sukcesy, to Bytom jest promowany. Długo grałam z logiem tego miasta. I wierzę, że ta współpraca będzie trwała, bo układa się bardzo dobrze - dodała Fręch. - Nie zakładam, by miało się coś zmienić w tym temacie. 27-letnia tenisistka wciąż czuje sentyment do Łodzi. Tu mieszka jej najbliższa rodzina, a teraz, przed wyjazdem na mecze reprezentacji Polski w ramach turnieju Billie Jean King Cup, trenowała na kortach łodzkiego AZS. A z lotniska Lublinek wyleciała do Malagi. - Wychowałam się tutaj i mam sentyment do tego miasta. Szczególnie do Retkini [osiedle w Łodzi - przyp. red], więc fajnie się wraca w rejony, w których spędziło się całe życie, jako dziecko. Aczkolwiek był trudny moment w karierze, gdy byłam na progu top 100 i potrzebowałam wsparcia w postaci hali i bazy do treningu, których jest kilka w Łodzi. Miasto nie wykazało żadnej chęci pomocy - powtarza Fręch. - I stąd była decyzja, żeby reprezentować Bytom. Łodzianką będę jednak zawsze, bo tu urodziłam i tutaj są moje korzenie. Trochę niesmak jednak pozostał. Andrzej Klemba