Amanda Anisimova pokonała w czwartek Julię Putincewą - w 76 minut uporała się z Kazaszką w dwóch setach (6:4, 6:4). Choć bardziej poprawne byłoby stwierdzenie, że z "reprezentantką Kazachstanu", bo Putincewa urodziła się w Moskwie i Rosję reprezentowała do połowy 2012 roku. I jako Rosjanka dwukrotnie zagrała w finałach juniorskiego Wielkiego Szlema. W tym pierwszym, w 2010 roku, przegrała zresztą w finale z Darią Gawriłową, dziś pod nazwiskiem Saville reprezentującą Australię. O niej też będzie mowa. Anisimova zaś w Rosji się nie urodziła, choć to kraj jej rodziców, tam na świat przyszła też jej siostra Maria. I to właśnie dbając o rozwój Marii Olga i Konstantin Anisimowie wyjechali w 1998 roku do USA, tam trzy lata później urodziła się Amanda. Maria grała w tenisa na poziomie collegu, kariery w sporcie nie zrobiła. Dużo lepiej poszło jej w zajmowaniu się finansami - w tej kategorii w 2018 roku Maria Egee trafiła na listę Forbesa Under 30. Amanda w tym czasie miała zaś w kolekcji juniorskie mistrzostwo US Open. WTA. Rodzice Amandy Anisimovej wyemigrowali z Rosji. Dla starszej siostry. Karierę w sporcie zrobiła młodsza Amanda Starsza siostra odegrała ważną rolę w rozwoju Amandy. Sprawiła, by ta nie popełniała jej błędów, także w sprawach godzenia treningów z życiem rodzinno-towarzyskim. W 2019 roku 17-letnia Amanda była najmłodszą zawodniczką w TOP 100 rankingu WTA, znalazła się tam szybciej niż Iga Świątek. Na korcie spotkały się tylko raz - w finale juniorskiego Fed Cupu w Budapeszcie, jesienią 2016 roku. Iga wygrała 6:4, 6:2, Polki zostały mistrzyniami świata. Anisimova była więc na dobrej drodze, by jako nastolatka znaleźć się w ścisłej czołówce, w Bogocie wygrała turniej WTA, w Paryżu dotarła do półfinału French Open. Media pisały o następczyni Marii Szarapowej i potencjalnym wielomilionowym kontrakcie od Nike. I tuż przed US Open 24. rakieta świata dowiedziała się o nagłej śmierci ojca - 50-letniego Konstantina, który był jej trenerem. To przyhamowało karierę zawodniczki, a największe problemy pojawiły się w 2022 roku. Była 22. na liście WTA, zaczęła przegrywać mecze, wreszcie na kilka miesięcy zniknęła z kortów. Później zdradziła, że zmagała się z problemami psychicznymi i wypaleniem. Wróciła do gry w kolejnym sezonie, ale wciąż było źle - trzy zwycięstwa w 11 spotkaniach. I już po WTA w Madrycie dała sobie spokój, tym razem na osiem miesięcy. Dopiero wtedy zdradziła, że ma ogromne problemy. "Bycie na turniejach tenisowych stało się nie do zniesienia. W tym momencie moim priorytetem jest moje dobre samopoczucie psychiczne i zrobienie sobie przerwy. Pracowałam tak ciężko, jak mogłam, żeby to przetrwać" - napisała na Instagramie. Zajęła się... malarstwem. Wróciła w 2024 roku, z miejscem w czwartej setce światowej listy. Przełom nastąpił latem, zaczynając od kalifikacji, doszła do ćwierćfinału WTA 500 w Waszyngtonie, za chwilę zagrała w finale WTA 1000 w Toronto, ogrywając choćby Arynę Sabalenkę. Największym sukcesem był oczywiście triumf w Dosze półtora miesiąca temu, dający jej awans na rekordowe 18. miejsce na świecie. Niezwykła seria Anisimovej w starciach z zawodniczkami urodzonymi w Rosji. Aż trudno w nią uwierzyć. Mocne nazwiska Szczególnym przypadkiem, na który warto zwrócić uwagę, jest zaś... ogrywanie zawodniczek urodzonych na terenie Rosji, choć nie wszystkie dziś reprezentują ten kraj. W Waszyngtonie pokonała Anastazję Pawluczenkową, w Toronto: Darię Kasatkinę i Annę Kalinską. W Seulu zwyciężyła Putincewą, w Pekinie ponownie Kasatkinę. A w tym roku: Darię Saville w Hobart, Jekaterinę Aleksandrową w Dosze, Mirrę Andriejewą w Miami, przerywając serię zwycięstw 17-latki. 3:6, 2:6 z Igą Świątek, teraz kolejny bolesny cios. Gwieździe puściły nerwy Serię zaś kontynuuje już w Charleston - najpierw pokonała Weronikę Kudiermietową, dziś dorzuciła kolejny triumf nad Putincewą. Po spotkaniu bez większej historii (6:4, 6:4), w którym przez cały czas miała inicjatywę. To już 10 zwycięstw z rzędu nad zawodniczkami urodzonymi w kraju, z którego wyemigrowali jej rodzice. Na kolejne będzie miała szansę najwcześniej w półfinale, w tej połowie drabinki są bowiem Kalinska i Kasatkina.