Ukraińska tenisistka Elina Switolina w październiku zeszłego roku została matką. Na świat przyszła wówczas córeczka jej i Gaela Monfilsa. Tymczasem 21 maja Switolina zaliczyła pierwsze po powrocie do gry zwycięstwo - w turnieju WTA w Strasburgu. Zawodniczka szybko zdecydowała bowiem, że nie ma mowy o żadnym kończeniu kariery z powodu macierzyństwa i powróciła do rywalizacji w zaledwie pół roku po porodzie. Zobacz: Ukrainka niedawno urodziła córkę, teraz nie dała szans Rosjance. Wielkie zwycięstwo Jednak to, kiedy zawodniczki powracają do rywalizacji w WTA Tour po urlopie macierzyńskim jest tu najmniej ważne. Najistotniejszy jest sam fakt, że coraz więcej tenisowych mam decyduje się w ogóle na wznowienie kariery zawodniczej. To wyraźna zmiana. Jeszcze bowiem kilka lat temu bycie matką rywalizującą w tenisowym Tourze było postrzegane jako coś zaskakującego i niezwykłego. A przez niektórych - nawet postrzegane jako problem. - Powiem dość brutalnie: Gdyby Serena Williams i Wiktoria Azarenka nie zaszły w ciążę i nie zdecydowały się swego czasu zostać matkami, nie byłoby tej poprawy. Tylko i wyłącznie dlatego, że Serena Williams się postawiła tym nienormalnym przepisom, które wcześniej obowiązywały - których to ofiarą na początku swojej drogi powrotnej do sportu w pewnym sensie padła Azarenka - to tej zmiany by nie było. Dalej macierzyństwo byłoby traktowane jako pewien rodzaj fanaberii - wyznaje Joanna Sakowicz-Kostecka, była tenisistka a obecnie komentatorka i ekspertka Canal Plus Sport. WTA. "Efekt Sereny Williams" zbawienny dla tenisowych matek Serena Williams wróciła do gry po macierzyńskiej przerwie w 2018 roku. - Dzięki sile przebicia tych dwóch zawodniczek warunki dla matek-tenisistek zdecydowanie się poprawiły. Wydłużył się przede wszystkim czas, w którym można wrócić po urlopie macierzyńskim bez konsekwencji związanych z rankingiem. Ja z moim rankingiem nie mogłam już powrócić w praktyce do rywalizacji na dawnym poziomie po urodzeniu dziecka. To było bardzo krzywdzące - wspomina Sakowicz-Kostecka. - To jest tak, jakby ktoś po urodzeniu dziecka nie mógł wrócić na to samo stanowisko pracy w firmie, które zajmował przed ciążą - podkreśla. W wywiadzie dla "Dziennika Polskiego" w 2015 roku Sakowicz-Kostecka opowiadała, z czym sama musiała się mierzyć próbując w pewnym momencie wznowić karierę. "Pamiętam pewną sytuację. Zgłosiłam się po dziką kartę do warszawskiego turnieju. Byłam wtedy - podkreślam - mistrzynią Polski, pokonałam wcześniej wszystkie młode nadzieje polskiego tenisa. I one miały zagwarantowany start w owym turnieju, a ja nie. Zapytałam wprost: dlaczego? Czy z tego powodu, że mam 26 lat i dziecko? Usłyszałam, że tak" - opowiadała wówczas. Dlatego tak ważna jest zmiana nastawienia do matek tenisistek i wspomniana zmiana regulacji. Możemy powiedzieć, że nastąpił "efekt Sereny Williams". Amerykańska ikona tenisa miała taką siłę oddziaływania, że najwyraźniej doprowadziła pod tym względem do małej rewolucji w WTA. - Nawet ostatnio rozmawialiśmy o tym w Stuttgarcie z osobami, które w WTA pracują przy kontaktach z mediami. To była taka luźna rozmowa. Rozmawialiśmy o Tatjanie Marii, która była w zeszłym roku wielkim zaskoczeniem Wimbledonu, a ma dwójkę dzieci. Padło tam właśnie hasło "Serena". Wszyscy wiedzieliśmy, że gdyby nie postawa Williams, to np. Tatjana Maria nie wróciłaby pewnie do gry po drugim dziecku - przyznaje Sakowicz. I tłumaczy, na czym dokładnie polegają nowe regulacje. - Wcześniej od momentu porodu było tylko 12 miesięcy na to, by wrócić do rywalizacji przy możliwości skorzystania z zamrożonego rankingu. A przecież sama Serena Williams miała bardzo ciężkie komplikacje przy porodzie. Nie można tak mierzyć wszystkich jedną miarą - wskazuje Sakowicz, tłumacząc, że absurdem było narzucanie wcześniej wszystkim zawodniczkom jednego scenariusza powrotu. - Jedna dziewczyna jest w stanie dwa tygodnie po porodzie biegać, skakać, a druga nie będzie w stanie przez kilka miesięcy dojść do siebie po tych przeżyciach. Każdy poród jest bowiem inny, niezależnie od tego, czy rodzi się przez cesarskie cięcie czy też naturalnie. Teraz na powrót po ciąży zawodniczka ma 3 lata. To jest naprawdę duża zmiana. Tenis. "Są specjalne przedszkola czy żłobki dla dzieci zawodników" Dzięki m.in. tym zmianom coraz więcej pojawia się tenisistek, również tych pierwszoplanowych, z czołówki rankingu, które decydują się na powrót do sportu i rywalizacji po ciąży. Mając małe dziecko, wracają do tego trudnego cyklu ciągłych podróży, treningów. Tenis to pod tym względem specyficzna dyscyplina, gdzie jeszcze trudniej jest o powrót, niż np. w koszykówce. W żeńskim baskecie zawodniczki mają podstawowe wyzwanie: wrócić do formy fizycznej po ciąży. Ale przynajmniej mecze domowe rozgrywają cały czas w tej samej lokalizacji. Większy kłopot logistyczny pojawia się tylko przy wyjazdowych spotkaniach. Ale czym innym jest - w przypadku rywalizacji ligowej - wyjazd na mecz raz na dwa tygodnie do innego miasta w tym samym kraju, a czymś diametralnie innym: konieczność rywalizacji co rusz w innym miejscu Europy czy świata. A z tym przecież mierzą się tenisistki. Nawet gdyby to porównać do występów w innej dyscyplinie w ramach europejskich pucharów, to i tak częstotliwość tych podróży w tenisie jest większa. "Trzeba przestudiować zawczasu kalendarz WTA Tour i zastanowić się, gdzie najlepiej zabrać dziecko. Tak, by mogło skorzystać i ono i mama" - radziła swego czasu na łamach "Dziennika Polskiego" Klaudia Jans-Ignacik, która wtedy łączyła karierę zawodniczą z rolą matki małej Anielki. I wspominała o ciekawym ułatwieniu dla matek, które już wówczas było obecne na niektórych turniejach, zwłaszcza wielkoszlemowych. "Są takie specjalne przedszkola czy żłobki dla dzieci zawodników. To super sprawa. Można zostawić tam pociechę w czasie meczu. Wtedy wiem, że jest ono pod dobrą opieką i mogę się skoncentrować na grze" - mówiła wówczas. Wydaje się, że coraz większa jest akceptacja tenisowego świata dla zawodniczek powracających po urlopach macierzyńskich i zwiększa się świadomość ich potrzeb. Choć nadal wiele jest do zrobienia, zwłaszcza w przypadku mniejszych turniejów. - Są ułatwienia, jeśli chodzi o podróżowanie, o możliwości powierzenia dziecka pod opiekę innych. Nie dziwię się zupełnie, że dziewczyny, które urodziły dzieci w ostatnim czasie, wracają ostatecznie do rywalizacji. Nawet po dłuższej przerwie, nawet jeśli wcześniej nie planowały raczej takiego powrotu. Pojawiły się bowiem warunki, by wrócić - przyznaje Sakowicz-Kostecka. Zwraca jednak uwagę, że czym innym jest sytuacja zawodniczek z czołówki rankingu WTA, a czym innym - rzeczywistość mniejszych imprez i realia dotykające zawodniczek z dalszej części rankingu. - Nie wiem dokładnie, jak wygląda sytuacja zawodniczek ze znacznie niższych miejsc rankingu. Takich z miejsc 200-300. Czy tam się to poprawiło, nie podejmuję się wyrokować. Czołówka ma jednak obecnie znacząco lepiej - podkreśla Sakowicz. - Natomiast bez Sereny Williams i Wiktorii Azarenki dalej byłoby tak samo. Czytaj także: Iga Świątek wśród dominatorek tenisa. Te osiągnięcia robią wrażenie Im niższy ranking, tym teoretycznie niższe zarobki, a te dysproporcje w zarobkach osób z czołówki i niższych miejsc w tenisie są wyjątkowo duże i wyraźne. Gdy zawodniczka nie jest klasyfikowana wysoko, to finansowo naprawdę nie ma łatwo. Wielokrotnie słyszeliśmy historie o tym, że zawodniczek czy zawodników nie było czasem stać nawet na bilet lotniczy dla trenera. A co dopiero gdyby w takiej sytuacji próbować dołożyć koszty przelotów dla np. niani. Ważny jest też inny aspekt: to, by zawodniczki były przekonane, że po powrocie nikt nie będzie im rzucał "kłód pod nogi", że ich powrót do rywalizacji po ciąży zostanie pozytywnie przyjęty. - Pamiętam taką sytuację, która miała miejsce już lata temu, że zawodniczka przed wyjściem na kort na mecz jeszcze karmiła dziecko piersią - wspomina Sakowicz-Kostecka - Ale to były pojedyncze przypadki. Dziewczyny, które urodziły dziecko w bardzo młodym wieku, miały chyba 20 lat. Jeździły z dziećmi po turniejach, ale też mogły to robić, bo ich mężowie akurat pełnili funkcje ich trenerów. I one w praktyce utrzymywały rodzinę, bo umówmy się: trener zarabiał dzięki ich sukcesom, ich wynikom. WTA. Taylor Townsend świetnie sobie radzi. Powrót Angelique Kerber? W ostatnim czasie sporo jest przykładów zawodniczek, które udowadniają, że po urlopie macierzyńskim można ponownie wskoczyć na wysoki poziom sportowy. Amerykanka Taylor Townsend jest jednym z bardziej wyrazistych przykładów. - Townsend świetnie się spisuje. Choć pamiętam, że przed wyjazdem do Australii strasznie ciężko było jej się rozstać z synem. Teraz Angie Kerber będzie też prawdopodobnie próbowała wrócić. Zaczęło to być postrzegane normalnie, a nie tak, jak kiedyś: jak początek końca - podkreśla z radością Sakowicz-Kostecka. - Bo w przeszłości wydawało się, że jak tenisistka zachodzi w ciążę, to ludzie mówili: "oho, koniec kariery". Teraz to nowe otwarcie. Czytaj także: Gwiazdy podzieliły los Rafy Nadala. Nie dla nich Roland Garros