Walka o miejsce rakiety numer dwa w polskim tenisie, za Hubertem Hurkaczem, jest coraz bardziej zacięta i wiele wskazuje na to, że już za chwilę będzie się odbywać w drugiej setce światowego rankingu. O ile dla Kamila Majchrzaka jest to powrót w rewiry, w których był w przeszłości, to 20-letni Maks Kaśnikowski dopiero wchodzi do tego lepszego tenisowego świata. A wiele wskazuje na to, że pod koniec sierpnia obaj zagrają w eliminacjach US Open - Majchrzak już jest tego właściwie pewny, Kaśnikowskiemu brakuje niewiele. Ćwierćfinalista Rolanda Garrosa sprzed lat jedynką w Enea Poznań Open. Wylosował go Maks Kaśnikowski 20-latek z CKT Grodzisk Mazowiecki w trzecim kolejnym challengerze był w stanie pokonać gwiazdę całego turnieju. Dwa razy byli to zawodnicy z TOP 100 - Niemiec Daniel Altmaier i Chorwat Borna Ćorić, dziś gracz, który z tej setki wypadł. Hiszpan Albert Ramos Viñolas ma już 36 lat, wiele sezonów spędził w czołówce, był w TOP 20 światowego rankingu. I wyspecjalizował się w rywalizacji na mączce, wygrał kilka turniejów ATP, był w ćwierćfinale Rolanda Garrosa, ale też w finale Mastersa w Monte Carlo. W challengerze 75 w Poznaniu był rozstawiony z jedynką, szukał tu punktów, by wrócić do czołowej setki. I chyba się nie spodziewał, że już w pierwszym spotkaniu znajdzie swojego pogromcę. Kaśnikowski podjął walkę z leworęcznym weteranem, który nie ma ani kończącego uderzenia, ani mocnego serwisu. A do tego jeszcze, gdy tylko może, obiega bekhend, by mocniej uderzyć forhendem. Jest za to niezwykle precyzyjny w sytuacjach, gdy pozwala mu się na grę z głębi kortu nie zmusza do biegania. A Kaśnikowski czasem swoją aktywnością zaskakiwał rywala, a czasem pozwalał mu na grę taką, jaką Hiszpan lubi. Pierwszy set trwał równą godzinę, doszło w nim do zaledwie jednego przełamania. Dokonał tego Kaśnikowski, który jednak kilka razy mógł stracić ten atut. Ramos w trzech gemach, w tym w dwóch na końcu tej partii, miał wszystko w swoich rękach, by odrobić straty. Nie udało mu się, publiczność długo klaskała, gdy Polak zadał ostatni cios na 6:3. Szalona druga partia, trwała 77 minut. W tie-breaku lepszy Polak, nie zmarnował wielkiej szansy Zwariowana była jednak dopiero druga partia, pełna przełamań, zwrotów akcji. Kaśnikowski najpierw odrobił breaka, później dwa razy ten atut stracił, by wreszcie w dziesiątym gemie bronić trzech piłek setowych. Dał radę, choć na korcie nie wszystko mu pasowało. A niedługo później uzyskał dwa meczbole przy swoim serwisie, mógł zakończyć sprawę bez tie-breaka. I jakby tu emocji było mało, to dał kibicom na korcie w Parku Tenisowym Olimpia te dodatkowe. Doszło więc do tie-breaka, w którym Polak miał kolejną piłkę meczową, a już za chwilę przed szansą wyrównania stanął Hiszpan. Koniec końców to jednak 20-latek spod Pruszkowa sprawił kolejną niespodziankę, awansował do drugiej rundy. - Tak szczerze to nie wiem, czy był tu kluczowy moment w meczu. Wiele było ważnych i punktów zwrotnych, sporo przełamań i gry na przewagi. Całe spotkanie nieprzewidywalne. Choć może kluczowy by ten tie-break, gdybym go przegrał, to nie wiem, co by się stało w trzecim secie - powiedział po spotkaniu Kaśnikowski. W drugiej rundzie 20-latek zmierzy się z Włochem Giovannim Fonio - i będzie faworytem tego starcia.s